[b]RZ: Czy zgodziłby się pan z opinią, że kolekcjonowanie medali to numizmatyka w najlepszym wydaniu?[/b]
Ryszard Kondrat: Jestem wielkim miłośnikiem medali, przede wszystkim ze względu na ich wartość artystyczną i poznawczą. Zawsze były czymś wyjątkowym. Od monet oddzielała je cienka, lecz wyraźna granica – ich właściciele bardzo niechętnie wprowadzali je do obiegu.
[b]Kiedy pojawiły się pierwsze medale?[/b]
W okresie Cesarstwa Rzymskiego, od I wieku naszej ery bito medaliony przedstawiające na awersie portret panującego, a na rewersie inskrypcje upamiętniające określone wydarzenia. Zwykle były one dużo większe od monet. I miały głębszy relief. Przechodziły z ręki do ręki tylko w wyjątkowych sytuacjach i dzięki temu wiele z nich zachowało się w bardzo dobrym stanie. Prezentują one bardzo wysoką klasę artystyczną.
Do szczególnie pięknych medalionów zaliczyłbym ten z wizerunkiem Heleny, żony Konstantyna Wielkiego. Nic dziwnego, że znalazł nabywcę za 75 tys. franków szwajcarskich. Warto wyjaśnić, że ceny medali i monet pochodzących z tego samego okresu oraz kraju, zachowanych w podobnej liczbie egzemplarzy, są porównywalne.