Cena rośnie dzięki patynie

Oryginalna patyna to historia. Dzięki niej przedmiot ma wyższą cenę nawet o kilkaset procent - mówi Jerzy Hołubiec, kolekcjoner zabytkowych lamp i świeczników

Publikacja: 29.04.2010 04:00

Cena rośnie dzięki patynie

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

[b]Rz: Co z pana dziedziny na naszym rynku może zbierać kolekcjoner debiutant?[/b]

Jerzy Hołubiec: Na jarmarkach perskich można tanio kupić bardzo ciekawe świeczniki i lampy elektryczne z fajansu z Włocławka. To wyjątkowo udane projekty, jeśli chodzi o funkcję i estetykę! Nadal w większości kosztują do 100 zł. Mam kilkanaście takich przedmiotów w mojej kolekcji.

Polecam wyroby legendarnej spółdzielni ŁAD. Wprawdzie były to tanie materiały, ale oryginalne formy, zaprojektowane przez cenionych artystów. Zdobyłem kilka takich lamp.

[b]Może coś ambitniejszego?[/b]

Warto zbierać polskie stojące lampy elektryczne z międzywojennych wytwórni, które wyliczam w mojej książce, np. wyroby Marciniaka. Ich katalogi można kupić na jarmarkach perskich. Niestety coraz większym powodzeniem cieszą się najbardziej znane modele, jak np. ten, który stał na biurku ministra Józefa Becka, co widać na archiwalnych fotografiach. One kosztują już kilka tysięcy złotych. Rośnie moda na te przedmioty. W Warszawie działają już specjalistyczne antykwariaty z tej dziedziny.

Na szczęście nadal można zdobyć tanio przedmioty wartościowe.

Proszę spojrzeć, tam na szafie stoi bardzo ciekawa lampka międzywojenna z metalowym kloszem z wytwórni Marciniaka, znana z jego katalogów ofertowych. Na jarmarkach kosztuje nadal ok. 300 zł.

Cena rośnie, jeśli lampa ma klosz ze szlachetnego gatunku szkła, zwłaszcza z jakiejś sławnej firmy. Wtedy lampa może kosztować ok. 10 tys. zł lub więcej. Jeśli ktoś chce korzystać ze starej lampy elektrycznej, dla bezpieczeństwa powinien wymienić przewody.

[b]Co pan zdobył ciekawego w ostatnich latach?[/b]

Na przykład starożytną lampkę oliwną, ale o niezwykłej formie. Jest większa od klasycznych lampek. Przede wszystkim ma uszko, na którym przedstawiona jest twarz. Od dawna próbuję zidentyfikować ten wyrób. Radzę się różnych specjalistów, przeglądam światową literaturę. Nie spotkałem takiej formy. W tej chwili przypuszczam, że jest to lampka z okresu tzw. popielnic twarzowych...

Trafiła mi się też kilkusetletnia lampka dwupalnikowa z brązu, prawdopodobnie późnorenesansowa. Co ciekawe, ma zachowaną oryginalną patynę, co należy do rzadkości!

[b]Apelujmy od razu, żeby nabywcy takich przedmiotów nie usuwali patyny![/b]

Oryginalna patyna to historia. Dzięki niej przedmiot ma wyższą cenę nawet o kilkaset procent. Wtórnie patynuje się przedmioty, aby im dodać wartości, ale dla konesera to jednak nie to samo. Laik lub kolekcjoner debiutant nie odróżni wtórnej patyny.

[b]Obserwuje pan polski rynek, jakim zagrożeniem są falsyfikaty?[/b]

Dużym. Na przykład niedawno zaoferowano mi bardzo rzadki stojący świecznik gotycki z kutego żelaza, tak przynajmniej twierdził właściciel. Jednak nie był to oryginał. Kiedyś taki autentyczny świecznik mogłem przywieźć z Włoch. Niestety właściciel chciał sprzedać tylko parę, a one są dosyć ciężkie, więc zrezygnowałem.

[b]W krajowych antykwariatach widuje pan falsyfikaty ze swojej dziedziny?[/b]

Czasami w katalogach są nieadekwatne opisy. Na przykład w opisie podano, że świeczniki są rokokowe, z XVIII wieku. Rzeczywiście była to piękna robota, ale nie z XVIII wieku! One powstały najwyżej pod koniec XIX stulecia, o czym świadczyły detale. Antykwariusz nie zgodził się z moimi uwagami. Oczywiście autentyk z XVIII wieku ma wyższą cenę od świecznika wykonanego dużo później.

W jednym z antykwariatów warszawskich stoi nieduży mosiężny świecznik, rzekomo kilkusetletni. Problem w tym, że jest to dużo późniejszy wyrób marokański...

[b]Kto fałszuje?[/b]

Na przykład Rumuni doprowadzili do perfekcji naśladownictwo starych szlachetnych szkieł Gale, podrabiają markowe klosze i rozprowadzają je po świecie. Także Japończycy podrabiają drogie firmowe szkła do lamp. Nie tropię falsyfikatów, ale je widuję.

[b]Oświecił pan sprzedawców, że mają nieautentyczne przedmioty. Jak pan sądzi, czy oni nadal oferują swoją własność jako bezcenne oryginały?[/b]

Nie wiem. Odesłałem ich do odpowiedniej literatury...

Zagrożeniem na rynku są też bardzo dobrze wykonane dzisiaj kopie cynowych lampek oliwnych. Oryginały pochodzą przeważnie z XVIII wieku oraz pierwszej połowy XIX w. i kosztują względnie tanio do ok. 1,5 tys. zł, ponieważ były to przedmioty popularne. Żeby odróżnić falsyfikat, trzeba mieć duże doświadczenie. Falsyfikat różni się ciężarem, jest lżejszy! Oryginał jest cięższy, bo ma inny skład stopu, tam jest użyty ołów.

Natomiast gdy chodzi o starożytne lampki ceramiczne, to falsyfikaty zdarzają się bardzo często, i to wszędzie na świecie. W Paryżu jest centrum antykwaryczne Louvre des Antiquaires. Oferowano mi tam lampki rzekomo rzymskie. Jednak to były dzisiejsze kopie, celowo potłuczone i sklejone dla uwiarygodnienia, że pochodzą z wykopalisk.

[b]Jak zaczęła się kolekcjonerska i badawcza przygoda z lampami?[/b]

W latach 60. z domu mojej babci przywiozłem lampę naftową. Zacząłem kolekcjonować lampy, systematycznie zbierałem informacje o ich konstruktorze Ignacym Łukasiewiczu. W 1972 roku w „Kwartalniku Historii Nauki i Techniki” PAN ogłosiłem artykuł o historii lamp naftowych, który Amerykanie i Rosjanie ogłosili także u siebie. Do dziś jest podstawowym źródłem wiedzy w literaturze światowej.

[b]W swojej kolekcjonerskiej dziedzinie jest pan jednym z najwyżej cenionych specjalistów na świecie. Należy pan w związku z tym do prestiżowych międzynarodowych organizacji.[/b]

Przyjęto mnie np. do International Lychnological Association w Szwajcarii. Zapraszają mnie na kolejne międzynarodowe kongresy jako prelegenta. Kiedy zgłosiłem organizatorom kolejne tematy, dostałem na nie granty rządu Szwajcarii, co mnie mile zaskoczyło. Zaproponowałem na przykład systemowe spojrzenie na lampki starożytne w kręgu kultury śródziemnomorskiej w okresie ok. 15 tys. lat. Dwa lata temu wyszła w Szwajcarii książka „Dark ages?”, gdzie ogłoszono całościowe wyniki moich badań dotyczące projektów Leonarda w dziedzinie oświetlenia. W tym roku biorę udział w kolejnym kongresie. Dziś dostałem mejla z zaproszeniem na konferencję dotyczącą Leonarda da Vinci.

[b]Czy w zachodniej literaturze tematu opisano jakieś polskie projekty oświetlenia?[/b]

Znam jeden przykład z włoskiej literatury. Opisano tam żyrandol w stylu art deco, zaprojektowany przez męża Zofii Stryjeńskiej na wystawę światową w Paryżu w 1925 roku. Żyrandol wykonano w jednym egzemplarzu. Znajduje się w Stawisku w Muzeum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów.

[b]W których krajowych muzeach stale eksponowane jest zabytkowe oświetlenie?[/b]

W tych muzeach, w których jestem członkiem rady naukowej... Na przykład w Muzeum Okręgowym w Koninie w zamku z XIV wieku jest specjalny dział poświęcony historii oświetlenia. Jest to chyba najbardziej wszechstronny przegląd form oświetleniowych w polskich muzeach. W Muzeum Podkarpackim w Krośnie prezentowane są głównie lampy naftowe.

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

Jerzy Hołubiec, specjalista od zarządzania, profesor w PAN i na KUL. Wydał m.in. „Techniki i tajniki głosowania”, Warszawa 2006 (współautor J. W. Mercik). Jako kolekcjoner w 1980 roku opublikował we Włoszech pionierską pracę o Leonardzie da Vinci jako konstruktorze lamp. Na jej podstawie przyjęty został do Stowarzyszenia Laonardystów. W 1990 roku ukazała się monografia „Polskie lampy i świeczniki”, podstawowe źródło wiedzy dla kolekcjonerów i muzealników. W 2009 Muzeum Historyczne Warszawy wystawiało fragment kolekcji J. Hołubca.[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181792.html]Czytaj więcej o kolekcjonowaniu sztuki[/link][/b]

Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień