– Poprzedni rząd manipulował danymi i podawał fałszywe informacje o stanie gospodarki – powiedział Peter Szijjarto. Dodał, że gospodarka jest w bardzo ciężkim stanie i nie jest przesadą mówienie o możliwej niewypłacalności kraju. Dokładne dane mają zostać przedstawione w weekend.
Inwestorzy niemal natychmiast uznali, że to zapowiedź kłopotów. W komentarzach pojawiły się scenariusze podążania Węgier ścieżką grecką. To wystarczyło, aby gracze masowo zaczęli wycofywać się z rynku węgierskiego, jak i całego regionu – w tym także polskiego. Forint osłabił się w stosunku do dolara z 231,49 do 238,37, co oznacza najniższy kurs od 15 miesięcy. Tracił także złoty – 2 proc. w odniesieniu do dolara (po południu za amerykańską walutę płacono 3,45 zł) i ponad 1 procent w stosunku do euro (4,16 zł za euro). W najgorszym momencie za euro płacono nawet 4,2 zł.
Zdaniem ekonomistów na pozycji złotego dość mocno zaważyła także kolejna przecena europejskiej waluty, która straciła do dolara około 1 proc. (do 1,2030 dol.). Jednak największą winę przypisują nieodpowiedzialnym wypowiedziom węgierskich polityków. – To gra, w której winą za złą kondycję gospodarki obarcza się poprzednie rządy – wyjaśnia Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Zlekceważono jednak konsekwencje rynkowe.
– Rynki są obecnie bardzo wrażliwe na tego rodzaju informacje – wyjaśnia Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK. Uspokaja jednak, że węgierski kryzys nie powinien się odbić na naszej gospodarce.
Tymczasem sytuacja finansów publicznych Węgier jest doskonale znana, a z opublikowanych w piątek danych wynika, że produkcja przemysłowa na Węgrzech wzrosła w kwietniu o 9,7 proc., podczas gdy oczekiwano 8,9 proc.