Na łączny rachunek składają się koszty prób zatamowania wycieku, przechwytywania części wypływającej ropy, usuwanie skutków katastrofy ekologicznej oraz wypłata odszkodowań. Analitycy szacujący całkowity koszt operacji mówią już o dziesiątkach miliardów.
To, w jakim tempie rosną wydatki BP, pokazuje informacja, że przed tygodniem rachunek za wyciek wynosił ok. 2,65 mld dol. Jak zauważa BBC, w ciągu ostatnich siedmiu dni koncern zatrudnił jednak dodatkowo prawie 5 tys. osób, zwiększając liczbę pracowników zaangażowanych w akcję do 44,5 tysiąca.
Brytyjski koncern ogłosił wczoraj, że wypłacił już 47 tys. odszkodowań na łączną kwotę 147 mln dol. Pieniądze trafiły do osób indywidualnych i firm poszkodowanych przez wyciek. Zgodnie z czerwcowymi ustaleniami między szefami BP a prezydentem Barackiem Obamą brytyjski koncern ma ustanowić specjalny fundusz o wartości 20 mld dol., który ma zagwarantować poszkodowanym wypłatę odszkodowań. Ofiar katastrofy ekologicznej będzie przybywać m.in. dlatego, że sezon huraganowy utrudnia zbieranie zanieczyszczeń z powierzchni wody, a burze i wiatry przenoszą plamy ropy bliżej brzegu.
Cytowani przez CNN naukowcy szacują, że od 20 kwietnia, gdy doszło do eksplozji na platformie Deepwater Horizon, do Zatoki Meksykańskiej dostało się już 35 – 60 tys. baryłek ropy. BP ma nadzieję, że problem wycieku uda się rozwiązać w sierpniu – wówczas gotowe mają być dodatkowe odwierty, które przejmą w całości wypływającą ropę.
Inwestorzy wciąż nieufnie podchodzą do przyszłości firmy. Od kwietnia akcje BP straciły już niemal połowę wartości. Brytyjski koncern może się więc stać celem przejęcia. Według analityków taką operacją mogą być zainteresowani tacy giganci naftowi jak Exxon Mobil czy Shell.