Komitet Stały Rady Ministrów odłożył na razie prace nad ustawą, która ma odbiurokratyzować gospodarkę, m.in. rynek finansowy. Powód to ponad 400 zastrzeżeń. W efekcie Komisja Nadzoru Finansowego zyskała dodatkowy czas na skonsultowanie ze środowiskiem propozycji dotyczących m.in. likwidacji licencji maklera i doradcy inwestycyjnego. Ten pomysł wywołał na rynku burzę. Część rynku obawia się, że pieniędzmi zaczną zarządzać osoby bez doświadczenia i umiejętności. A stracić mogą na tym i klienci, i firmy inwestycyjne. – Zniesienie egzaminów państwowych nie oznacza, że nie może istnieć samorządowa forma sprawdzania umiejętności. Z posiadania takiego środowiskowego certyfikatu nie wynikałyby jednak żadne obowiązki ani przywileje – wyjaśnia Stanisław Kluza, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Jego zdaniem unijne dyrektywy nie wymagają tworzenia na rynku finansowym zawodów licencjonowanych. – Oczekuje się, że przedsiębiorstwa funkcjonujące na tym rynku wybiorą najlepszej klasy specjalistów. I że będą sprawdzać ich wiedzę. W Polsce zdaje się egzamin państwowy i dostaje dyplom. Na tym koniec, a przecież rynek cały czas się zmienia – tłumaczy Kluza.
Przewodniczący KNF zapewnia, że rezygnacja z licencji nie obniży bezpieczeństwa działania firm inwestycyjnych, a może nawet je wzmocnić poprzez zwiększenie odpowiedzialności po stronie firmy inwestycyjnej.
– Zdarzały nam się takie przypadki, że pracodawca starał się całą winę za błędy przerzucić na pracownika, np. maklera. Także z punktu widzenia klientów lepiej dochodzić roszczeń od dużego podmiotu niż osoby fizycznej – mówi Stanisław Kluza.
Według projektu KNF, jeśli byłyby zastrzeżenia i skargi, że jakaś firma inwestycyjna źle funkcjonuje, ponieważ zatrudnia osoby nieprofesjonalne, to nadzór sprawdzałby kwalifikacje tych osób.
Polski nadzór sprawdza, co działoby się z finansami banków, gdyby doszło do kolejnego kryzysu. KNF analizuje ryzyko w pięciu obszarach: kredytowe, związane z płynnością, rynkowe, stopy procentowej oraz operacyjne. – Scenariusz jest taki sam dla wszystkich uczestników testów stresu. Pytania dotyczą np. wrażliwości na zmiany kursów walutowych, na znaczący wzrost udziału zagrożonych kredytów w portfelu czy przyrost akcji kredytowej – tłumaczy Stanisław Kluza.