Nieudana interwencja banku centralnego oraz drukowanie pieniędzy (79 mld franków tylko w maju), aby w przyszłości możliwe były akcje na rynkach międzynarodowych, nie mają na razie żadnych konsekwencji dla gospodarki Szwajcarii. Tyle tylko, że ucierpiał prestiż banku, który zawsze rywalizował o wiarygodność z niemieckim Bundesbankiem.
[srodtytul]Eksport ma się dobrze[/srodtytul]
Teraz wiadomo, że kosztowna akcja nie osłabiła franka, a sam bank został pozbawiony amunicji do kolejnych akcji. – W dłuższym okresie nie można chronić gospodarki ekspansyjną polityką pieniężną – przestrzega Urs Ruegsegger, prezes Six Group, która zarządza giełdą w Zurychu. Jego zdaniem rynek będzie musiał przyzwyczaić się do: po pierwsze wyższych stóp procentowych, a po drugie do powracającej recesji.
Szwajcarskie firmy mają szczęście, że specjalizują się w eksporcie artykułów o bardzo wysokiej wartości dodanej i mają solidne marki. To dzięki nim na ten rok wzrost PKB jest prognozowany na poziomie 2,5 proc., ponaddwukrotnie większym niż przewiduje Europejski Bank Centralny dla strefy euro. Niemniej jednak w tej chwili już mają świadomość, że bank centralny nie będzie w stanie ratować ich przed wahaniami kursu franka. Tylko w tym roku kurs szwajcarskiej waluty wobec euro wzmocnił się o 10 proc.
Szwajcarzy już cierpią z powodu szybkiego umocnienia się ich waluty. Pogorszyła się sytuacja w turystyce, która ma 3 proc. udziału w PKB i 6 proc. w zatrudnieniu. – Gdyby się okazało, że nadejdzie kolejny kryzys, NBS nie miałby już wielu możliwości, aby nie pozwolić na wzrost franka – ostrzega Caesar Lack, szef działu badań UBS. Tym bardziej że powszechnie jest oczekiwane podniesienie stóp przez NBS, a ekonomiści przewidują, że Szwajcarzy zrobią to, zanim na takie samo posunięcie zdecyduje się EBC. – To z kolei spowoduje kolejny impuls dla wzmocnienia się franka – uważa Marcus Hettinger z Credit Suisse AG.