Szwajcarski zegarek Omega wpasowany w londyński Trafalgar Square zaczął dziesięć dni temu odmierzać czas do inauguracji igrzysk olimpijskich w 2012 r. I po 24 godzinach się zepsuł (z Genewy natychmiast przyleciała ekipa z Omegi i go uruchomiła). Można by to uznać za zły omen, który przyniesie pecha całej olimpiadzie. Ale londyńczycy śmieją się z takich przepowiedni w kułak.
A na olimpiadzie i logistycznym sprawdzianie przed igrzyskami, jakim ma być ślub księcia Williama, już zarabiają. I nawet zła pogoda nie będzie im w stanie wydrzeć z kieszeni zysków.
Ceny hoteli w Londynie nigdy wcześniej nie były tak wysokie jak teraz – nadal rosną. Wyżywienie poza sieciami fast food wydaje się ekstrawagancją, na którą stać tylko najbogatszych. Za kanapkę Big Mac zapłacimy dobrze ponad 3 funty. W popularnej sieci EAT za kanapkę i napój ok. 6 funtów. A trzy razy tyle zapłacimy, jeśli zjemy frytki z rybą w pubie i napijemy się do tego herbaty. To ceny z centrum.
Im dalej od Oxford Circus, tym taniej i za taką samą sumę, jaką wydamy w EAT na Ealingu czy Clapham, kupimy już przyzwoity kebab. Ale już wycieczka do muzeum albo akwarium dla czteroosobowej rodziny wyciągnie nam z kieszeni przynajmniej 100 funtów. To zaś dopiero początek podwyżek.
?