Mało uciążliwe musi być życie urzędników Władzy Wdrażającej Programy Europejskie (WWPE). Odpowiedzialność mała, a kompetencje związane z przepływem unijnych pieniędzy na tyle rozproszone, że w razie kłopotów można rozłożyć ręce i powiedzieć „to nie my".
WWPE podpisała z łódzkim operatorem TPnets.com umowę na dofinansowanie inwestycji. Umowa przewidywała wypłacenie operatorowi zaliczki. Dokument podpisano, formalności spełnione, ale pieniędzy nie ma.
– Nie mamy pieniędzy, bo nie uruchomiło ich MSWiA, które koordynuje obieg środków – rozkładają ręce urzędnicy i odbijają piłeczkę: mogliście zamiast zaliczki wybrać refundacje i finansować początek inwestycji z własnych pieniędzy. Czyli, po polsku: podpisaliśmy umowę, ale nie jesteśmy w stanie jej wypełnić, ale w zasadzie co nam do tego. Pieniądze, które obiecaliśmy w umowie, nie są nasze i nie my decydujemy kiedy będą dostępne. Ci, którzy o tym decydują, nie mają głowy, by się zajmować takimi detalami. Jak macie pieniądze, sami sobie finansujcie cokolwiek tam budujecie, a potem się zobaczy, może coś oddamy. Ok? Może herbaty?
Żarty na bok. Bliższe śledztwo moich kolegów redakcyjnych ujawniło, że zatory płatnicze rozpoczęły się już w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, które dysponuje pieniędzmi z budżetu państwa przeznaczonymi na pulę, której chciał skorzystać TPnets.com. Co się stało, kiedy, dlaczego nie ma pieniędzy i kiedy będą - nie wiadomo. Z równym prawdopodobieństwem można założyć przyczyny formalne, jak i zagięcie czasoprzestrzeni, dzięki któremu urzędnicy zostali chwilowo ekspediowani poza Układ Słoneczny.
Bałagan, jaki opisujemy pokazuje jak oddzielnymi, nie komunikującymi się ze sobą planetami są poszczególne organy administracji państwowej, które rządzą unijnymi pieniędzmi płynącymi do polskich firm. Na logikę, WWPE nie miała prawa podpisywać umowy na dofinansowanie w sytuacji, kiedy MSWiA nie zapewniło środków na ten cel. Jeśli przepisy to umożliwiają, to są złe i trzeba je zmienić.