Premier Jeorjos Papandreu przekonuje, że reformy wprowadzi i tak. Przewidują one dodatkowe cięcia, w tym także w administracji państwowej, oraz podwyższenie podatków warte 6 mld euro i pozyskanie 50 mld euro z prywatyzacji. Opozycja odpowiada groźbami strajków i protestów. Papandreu się nie poddaje. – Porozumienie narodowe jest kwestią dni, to nie są czasy na typowe zachowania opozycji – mówił Papandreu.
Wart 110 mld euro pakiet pomocowy Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego („trójki") Grecy otrzymali pod dwoma warunkami: że przeprowadzą głębokie reformy i że będą one miały wsparcie całego społeczeństwa.
– Proponowane reformy zduszą grecką gospodarkę i zniszczą nasze społeczeństwo – mówił w sobotę Antonis Samaras, przywódca greckiej Partii Konserwatywnej. Po jego wypowiedzi oprocentowanie 10-letnich greckich obligacji wzrosło do 16,42 proc. Na razie pakiet reform przynosi efekty. Jak ujawnił EBC, grecki PKB zaczyna powoli rosnąć, zwiększa się również eksport.
50 mld euro z prywatyzacji chce pozyskać rząd grecki w ciągu pięciu lat
Dotychczasowe cięcia nie zdołały jednak obniżyć deficytu do 7,5 proc. PKB. Bez nowych reform pieniędzy nie będzie i Grecji znów grozi niewypłacalność. Przy tym UE, EBC i MFW są przeciwne jakiejkolwiek restrukturyzacji greckiego długu. – Zastanawiamy się teraz, co zrobić z Grecją, bo musimy mieć zabezpieczenie finansowe ze strony kraju korzystającego z pomocy. Nasze reguły są jasne: coś za coś – mówił Reuterowi p.o. dyrektora generalnego MFW John Lipsky. Zdaniem przewodniczącego Eurogrupy Jeana-Claude'a Junckera, jeśli MFW, którego udział w 12-mld transzy wynosi 3,3 mld euro, odmówi wypłaty, może te pieniądze udostępnić strefa euro. Tyle że przeciwne zwiększaniu pomocy dla Greków są już Niemcy, Finlandia i Holandia. Zdaniem władz tych krajów, a także prezesa EBC Jeana-Claude'a Tricheta, Grecy muszą przeprowadzić wszystkie obiecane reformy.