Proces ten przebiegał jednak w atmosferze ostrych sporów i polemik ekonomistów. Obecnie, również pod presją bieżącej sytuacji – kryzysu budżetowego w części krajów strefy euro – odsuwana jest w czasie perspektywa członkostwa Polski w Unii Gospodarczej i Walutowej (UGW). Choć jest to kwestia o jeszcze większym długookresowym znaczeniu, to dyskusja na ten temat właściwie zamarła.
Jeszcze kilka lat temu wierzono i deklarowano, że rok 2012 będzie dla Polski rokiem „podwójnego euro" – piłkarskiego, a także wejścia do strefy euro. Obecnie martwimy się, czy zdążymy z przygotowaniami do mistrzostw Europy, natomiast w odniesieniu do wspólnej waluty coraz bardziej przeważa pogląd, że nie ma się co spieszyć.
Przykładów tego „pełzającego eurosceptycyzmu" jest coraz więcej, a niepokoją szczególnie te, które dotyczą oficjalnego stanowiska władz. Członkostwo w UGW nie pojawia się na przykład w „Krajowym programie reform. Europa 2020" (KPR) jako jeden z celów czy choćby jako czynnik pomagający w realizacji innych celów. W dokumencie tym wspomina się co prawda o związkach z paktem euro plus, ale pakt ten ma przede wszystkim charakter deklaracji politycznej obecnych krajów członkowskich UGW i nie odnosi się bezpośrednio do kwestii jej dalszego rozszerzania. KPR dotyczy koniecznych reform, które mają wzmocnić potencjał polskiej gospodarki, jej tzw. stronę podażową, i dlatego powinien uwzględniać czynniki nie tylko sfery realnej, ale i finansowej, a więc także korzyści ze wspólnej waluty.
•
Bezpośredniego nawiązania do członkostwa w strefie euro nie ma też w dokumentach dotyczących celów polskiej prezydencji. Mówi się w nich o tym, że UE musi przejść do kolejnego etapu – wypracowania nowego modelu wzrostu gospodarczego, ale nie wspomina się o tym, jaką rolę w tym modelu ma odegrać UGW. Z kolei prezydent RP zaczął kadencję od zainicjowania procesu zmian w konstytucji umożliwiających formalne przyjęcie euro, ale później ten obszar działań ustąpił miejsca innym sprawom.