Co dalej z członkostwem Polski w strefie euro?

Drugi filar reformy emerytalnej był rozmontowywany w decydującej mierze pod wpływem krótkookresowych, motywowanych politycznie kalkulacji rządu

Publikacja: 08.07.2011 02:27

Co dalej z członkostwem Polski w strefie euro?

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

Proces ten przebiegał jednak w atmosferze ostrych sporów i polemik ekonomistów. Obecnie, również pod presją bieżącej sytuacji – kryzysu budżetowego w części krajów strefy euro – odsuwana jest w czasie perspektywa członkostwa Polski w Unii Gospodarczej i Walutowej (UGW). Choć jest to kwestia o jeszcze większym długookresowym znaczeniu, to dyskusja na ten temat właściwie zamarła.

Jeszcze kilka lat temu wierzono i deklarowano, że rok 2012 będzie dla Polski rokiem „podwójnego euro" – piłkarskiego, a także wejścia do strefy euro. Obecnie martwimy się, czy zdążymy z przygotowaniami do mistrzostw Europy, natomiast w odniesieniu do wspólnej waluty coraz bardziej przeważa pogląd, że nie ma się co spieszyć.

Przykładów tego „pełzającego eurosceptycyzmu" jest coraz więcej, a niepokoją szczególnie te, które dotyczą oficjalnego stanowiska władz. Członkostwo w UGW nie pojawia się na przykład w „Krajowym programie reform. Europa 2020" (KPR) jako jeden z celów czy choćby jako czynnik pomagający w realizacji innych celów. W dokumencie tym wspomina się co prawda o związkach z paktem euro plus, ale pakt ten ma przede wszystkim charakter deklaracji politycznej obecnych krajów członkowskich UGW i nie odnosi się bezpośrednio do kwestii jej dalszego rozszerzania. KPR dotyczy koniecznych reform, które mają wzmocnić potencjał polskiej gospodarki, jej tzw. stronę podażową, i dlatego powinien uwzględniać czynniki nie tylko sfery realnej, ale i finansowej, a więc także korzyści ze wspólnej waluty.

Bezpośredniego nawiązania do członkostwa w strefie euro nie ma też w dokumentach dotyczących celów polskiej prezydencji. Mówi się w nich o tym, że UE musi przejść do kolejnego etapu – wypracowania nowego modelu wzrostu gospodarczego, ale nie wspomina się o tym, jaką rolę w tym modelu ma odegrać UGW. Z kolei prezydent RP zaczął kadencję od zainicjowania procesu zmian w konstytucji umożliwiających formalne przyjęcie euro, ale później ten obszar działań ustąpił miejsca innym sprawom.

O ile pasywność rządu i prezydenta można wytłumaczyć w dużym stopniu czynnikami ekonomii politycznej, o tyle coraz bardziej niepokojące zaczyna być stanowisko NBP. Nie chodzi oczywiście o to, by w obecnej, bardzo skomplikowanej sytuacji w strefie euro oraz przy wyraźnych trudnościach Polski ze spełnieniem w najbliższych latach kryteriów z Maastricht NBP angażował się w zdecydowaną akcję na rzecz szybkiego przyjęcia euro. Chodzi natomiast o to, że nie ma w Polsce instytucji lepiej przygotowanej fachowo do tego, żeby w sposób obiektywny, wolny od uwarunkowań politycznych i bez ulegania „mądrościom obiegowym" analizować oraz publicznie prezentować aktualizowany bilans krótko- i długookresowych korzyści i kosztów członkostwa, a także stymulować dyskusję na ten temat.

W znanym eseju „O mądrości obiegowej" prof. J.K. Galbraith pisał, że w interpretowaniu zjawisk społecznych i gospodarczych „trwa zacięta, nieustanna rywalizacja między tym, co prawdziwe, a tym, co jest mile widziane". Warto przypomnieć, że całkiem niedawno, dwa – trzy lata temu, dominowała „mądrość obiegowa", że członkostwo w strefie euro jest najlepszą ochroną przed zarażeniem się kryzysem, a takie kraje, jak Dania, Szwecja, a nawet Wielka Brytania (nie mówiąc o Islandii), zaczęły myśleć o radykalnej zmianie stanowiska w tej sprawie.

Mogłoby się wydawać, że w okresie poważnego kryzysu gospodarczego wypowiedzi komentatorów powinny cechować się pogłębioną argumentacją i szczególną dbałością o precyzję i adekwatność. W rzeczywistości dominuje podejście polegające na podwieszaniu się pod nową „mądrość obiegową" lub na uznawaniu, że w warunkach kryzysu, który częściowo dotknął też teorii ekonomii, wszystko wolno i każda interpretacja jest równie dobra. Na przykład zaproszeni do publicznej i poważnej radiowej Trójki dziennikarze prasowi z dużym przekonaniem wygłaszają sądy w rodzaju, „gdyby Grecja mogła zdeprecjonować drachmę, to sprawy by nie było" lub „ustalanie jednej stopy procentowej przez EBC jest nonsensem". Powinno to być dosyć zabawnym ostrzeżeniem dla NBP, ponieważ podążając konsekwentnie tym tropem, jakiś komentator może niebawem stwierdzić, że nonsensem jest ustalanie przez RPP jednej stopy procentowej dla wszystkich województw.

W odniesieniu do polskiego członkostwa można wskazać dwa główne elementy nowej „mądrości obiegowej": 1) kryzys w strefie euro nie jest dobrym okresem wchodzenia do UGW; 2) Polska całkiem dobrze sobie poradziła z kryzysem dzięki płynnemu kursowi walutowemu i możliwości prowadzenia własnej polityki stóp procentowych (argument „zielonej wyspy"). Przesłanki, na których te argumenty są oparte, są niestety dosyć wątpliwe. W pierwszym przypadku trudno jest obecnie określić, w jakim stopniu obecny kryzys jest kryzysem przyjętych w UGW rozwiązań instytucjonalnych, a w jakim jest to kryzys wynikający z błędów w polityce poszczególnych krajów. W drugim przypadku najprawdopodobniej zbyt optymistycznie oceniany jest wkład dobrej polityki w porównaniu ze szczęściem oraz „rentą zacofania". Za mocną stronę „mądrości obiegowej" bardzo trudno byłoby też uznać spójność logiczną. Można bowiem sformułować wobec niej następującą wątpliwość: jeśli mamy tak dobrych ekonomistów i tak mądrych polityków, że światłymi decyzjami potrafili uchronić nas przed recesją, to tak samo w strefie euro nie grozi nam popełnienie błędów, które stały się udziałem Irlandii czy Grecji.

Echo nowej „mądrości obiegowej" można niestety odnaleźć w wypowiedziach prezesa NBP. Nawet jeśli argumenty są budowane w sposób znacznie bardziej misterny, to ogólne przesłanie jest podobne. W jednym z wywiadów („GW" z 28 marca) prof. Marek Belka pytany o przyszłość UGW powiedział: „Euro przetrwa. W spokojnych czasach świetnie jest być w euro. Natomiast jeśli przychodzi kryzys, to lepiej być poza, mieć możliwość obronnej dewaluacji". Oczywiście jest to pewien skrót myślowy, ale trudno przyjąć, że tak zarysowana myśl o „wahadłowym członkostwie" odgrywa rolę edukacyjną, oddając trafnie sens korzyści i obowiązków wynikających z członkostwa w strefie euro oraz skutki deprecjacji kursu dla gospodarki. Nie może więc dziwić specjalnie to, że przy podobnym tonie innych wypowiedzi poparcie społeczne dla członkostwa Polski w strefie euro maleje, co z kolei zmniejsza zainteresowanie polityków tym celem.

Z większej roli, jaką NBP powinien odgrywać w stymulowaniu dyskusji o członkostwie w strefie euro, wynikałyby korzyści nie tylko edukacyjne. Lepsze byłyby perspektywy koordynacji polityki fiskalnej i pieniężnej. Zauważalne w ostatnich miesiącach dobre relacje między prezesem NBP i ministrem finansów powinny, ogólnie rzecz biorąc, cieszyć. Problem polega jednak na tym, że jednym z fundamentów, na których się opierają, wydaje się być „łagodny eurosceptycyzm".

Inaczej mówiąc, tę poprawę relacji można by odbierać jako zjawisko jednoznacznie pozytywne, gdyby obydwie strony jasno deklarowały, że podstawą współpracy jest lepsze przygotowanie Polski do członkostwa w UGW. W przeciwnym wypadku pojawia się niestety ryzyko, że bliższa współpraca może być postrzegana przez uczestników rynków finansowych jako przejaw osłabienia niezależności banku centralnego i włączenia się w działania niekoniecznie zgodne z jego antyinflacyjnym mandatem. Przykład Turcji pokazuje, jak trudno jest bez takiego zakotwiczenia znaleźć uznanie u uczestników rynków finansowych, nawet jeśli kraj nadspodziewanie dobrze poradził sobie z kryzysem.

Należy też zwrócić uwagę, że „łagodny eurosceptycyzm" prezesa NBP, będący najprawdopodobniej efektem wydarzeń w strefie euro, nie jest zbyt spójny z deklaracją dotyczącą przyszłego członkostwa w UGW, utrzymywaną w komunikatach z posiedzeń RPP. Bardzo dobrze by się stało, gdyby w „Założeniach polityki pieniężnej na rok 2012" RPP poświęciła kwestii przyszłego członkostwa osobny rozdział. Nie chodzi o wskazanie nowej daty, ale o wyjaśnienie, jak w świetle lekcji z kryzysu Rada ocenia bilans potencjalnych korzyści i kosztów członkostwa.

Andrzej Wojtyna jest profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, był członkiem Rady Polityki Pieniężnej

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy