Za­gra­nicz­na eks­pan­sja firm wa­run­kiem roz­wo­ju

W opi­nii eks­per­tów kanadyjska in­we­sty­cja KGHM wy­zna­cza od­po­wied­ni kurs dla pol­skich spółek. Za­gra­nicz­ne prze­ję­cia po­trze­bu­ją jed­nak wspar­cia pań­stwa

Publikacja: 13.02.2012 03:59

Zdaniem uczestników debaty „Rz”, wsparcie rządu dla polskich inwestycji za granicą jest niesatysfakc

Zdaniem uczestników debaty „Rz”, wsparcie rządu dla polskich inwestycji za granicą jest niesatysfakcjonujące

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Zaproszeni przez „Rz" eksperci nie mają wątpliwości – polskie przedsiębiorstwa powinny wykorzystać szansę, jaką daje spowolnienie gospodarcze, i zdecydowanie zwiększyć skalę działalności dzięki zagranicznym przejęciom. Zdaniem uczestników debaty „Czy polskie firmy mają szanse stać się światowymi liderami" ekspansja naszych spółek powinna mieć wsparcie rządu – wtedy będzie efektywniejsza.

Dość importu firm

– Jest wiele polskich firm, które już z sukcesem funkcjonują na zagranicznych rynkach jako podmioty przejmujące. Jednak skala tego zjawiska nie jest na miarę naszych aspiracji. Nadszedł czas na bardziej zdecydowaną ekspansję zagraniczną. To ważne, ponieważ tylko ona pozwoli na dalszy wzrost zamożności Polaków – twierdzi Krzysztof Rybiński, rektor Uczelni Vistula.

Jego zdaniem przedsiębiorcy powinni otrzymać wsparcie rządu przy zagranicznych inwestycjach, zwłaszcza że największe firmy zdolne do takiej ekspansji wciąż jako współwłaściciela mają Skarb Państwa. – Niezbędne jest utworzenie strategii ekspansji zagranicznej polskich firm. W jej ramach należy przekształcić Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych w Agencję Wsparcia Ekspansji Międzynarodowej – proponuje Rybiński. Dodaje, że ostatnie 20 lat to wystarczający okres na transformację i modernizację gospodarki i nie ma powodu, by dłużej faworyzować zagraniczne podmioty, przyciągając je do Polski m.in. ulgami podatkowymi. – Rodzimy biznes był traktowany po macoszemu. Rozumiem: chodziło o import technologii, modeli biznesowych, standardów zarządzania itd. Teraz reguły gry powinny być jednak takie same, szczególnie w obszarze podatków – twierdzi Rybiński.

Zdaniem Wiktora Namysła, partnera McKinsey & Company, równie ważna co wsparcie państwa jest determinacja zarządów i właścicieli firm. – Potrzeba ogromnych pieniędzy na badania, rozeznanie zagranicznych rynków i firm do przejęcia – zaznacza Namysł.

Ekspert podkreśla, że zagraniczna ekspansja największych graczy może spowodować efekt kuli śnieżnej, która da dodatkowy impuls do wzrostu naszej gospodarki. – Sukces jednych firm może się przekuć na sukces pozostałych. Jeśli najwięksi skutecznie zaistnieją na świecie, pociągną mniejsze podmioty, swoich dostawców, będą potrzebować menedżerów – podkreśla Namysł.

Różne potencjały

– W przypadku Comarchu argument wyjścia poza Polskę był prosty: albo nas zjedzą, albo to my będziemy przejmować. Wiedzieliśmy, że bez ekspansji zagranicznej nie przetrwamy. Rozwój w oparciu o własny rynek nie jest możliwy w czasach globalizacji – tłumaczy Marcin Warwas, wiceprezes Comarchu, notowanej na GPW spółki dostarczającej biznesowe rozwiązania IT, z podmiotami zależnymi w Europie, obu Amerykach i na Bliskim Wschodzie.

Menedżer wskazuje, że w Polsce są trzy grupy przedsiębiorstw, które mają szansę na ekspansję i państwo powinno je w różny sposób wspierać.

Pierwsza grupa to największe podmioty, kontrolowane przez Skarb Państwa. – Można je policzyć na palcach jednej ręki. KGHM, PZU, PKO BP mają zasoby kapitałowe i skalę – powinny z tego mądrze skorzystać. Jak widać, zarząd KGHM doskonale to rozumie – uważa Warwas. Drugą grupą są firmy takie jak Comarch czy Selena – zbudowane od podstaw przez prywatnych właścicieli, prowadzące już działalność zagraniczną na szeroką skalę. Trzecia grupa to spółki mające szanse w perspektywie najbliższych lat awansować do wspomnianej wcześniej kategorii.

– Z naszych obserwacji wynika, że w Polsce jest około stu firm, które są w stanie w swojej branży budować poważną pozycję na rynku europejskim – m.in. przez przejęcia. To grono zawęża się, jeśli kryterium miałyby być poważne inwestycje poza Europą. Ta setka będzie miała znaczny wpływ na pozycję Polski na mapie gospodarczej świata w XXI wieku – twierdzi Krzysztof Domarecki, przewodniczący rady nadzorczej Seleny. Giełdowa spółka handlująca chemią budowlaną kontroluje 30 firm na czterech kontynentach. Jego zdaniem w interesie Polski jest pozostawienie w państwowych rękach największych spółek, wspieranie ich ekspansji i wchodzenia w biznesy liczone w miliardach dolarów.

Zmiana mentalności

Zdaniem uczestników naszej debaty, w tej chwili działania rządu są – delikatnie mówiąc – niesatysfakcjonujące.

– Wielu polityków i pracowników administracji ma poważne kłopoty w sprostaniu wyzwaniom wynikającym z globalizacji. Oceniam, że są o dziesięć – piętnaście lat w tyle za ludźmi biznesu i kryzys pokazał, że stało się to problemem. Zasadnicze pytanie to, jak zmienić ten stan rzeczy – mówi Domarecki. – Należy doprowadzić do przeorientowania zachowań i strategii rządu w kierunku wspierania firm w procesie budowania ich międzynarodowej obecności. Do nas, jako – nie boję się tego w ten sposób określić – elity gospodarczej kraju należy wskazanie decydentom, jaki powinien być kierunek myślenia i działania. Należy wziąć przykład z państw, których rządy są bardzo zaangażowane w popieranie ekspansji gospodarczej – podkreśla Domarecki.

– Taką umiejętność skutecznego wspierania swoich firm mają chociażby Chińczycy, którzy już dawno zrozumieli, że dostęp do surowców jest kluczowy dla dalszego rozwoju Chin, i wspierają swoje przedsiębiorstwa w przejmowaniu innych spółek surowcowych na całym świecie, bo na tym zarobią miliardy dolarów – zgadza się Rybiński.

Dominik Smyrgała, wykładowca Collegium Civitas i wiceprezes Instytutu Jagiellońskiego, przyznaje, że działania polskiego rządu idą w przeciwnym kierunku niż pomoc firmom. – Jak PGNiG ma inwestować, jeśli sprzedaje gaz importowany z Rosji poniżej ceny zakupu, a Urząd Regulacji Energetyki nie pozwala podnieść taryfy? Jak KGHM ma przejąć Quadrę, skoro zostanie obciążony podatkiem, który nie gwarantuje opłacalności wydobycia przy niskich notowaniach miedzi, zupełnie nie uwzględnia rentowności poszczególnych złóż? Jak w uzasadnieniu do projektu ustawy rząd może stwierdzić: „nie jest zasadne oczekiwanie, że Rada Ministrów i na dalszym etapie ustawodawca dostosuje się do planów inwestycyjnych jednego tylko podmiotu" – pyta Smyrgała.

– To pokazuje arogancję władzy i zupełny brak zrozumienia, na czym polega rozwój gospodarczy – kwituje Rybiński.

Wiktor Namysł podkreśla, że jeśli nasze firmy nie uzyskają odpowiedniego wsparcia i nie będą się rozwijać globalnie, Polska będzie marginalizowana. – Nie będzie komu ani po co jeździć do Davos. Dziś świat to sieć połączeń i współpracy – bez obecności na rynkach zagranicznych będziemy daleko od innowacji, trendów czy klientów. Dla tych wspomnianych stu firm trzeba opracować spójny system wsparcia i promocji – mówi ekspert.

– Z naszej debaty powinien wyjść czytelny sygnał do rządu i administracji, że polskie środowiska gospodarcze oraz biznesowe oczekują jednoznacznego poparcia transakcji przejęcia przez KGHM Quadry. Zarząd otrzymał zgodę rady nadzorczej, ale nie milkną spekulacje – nie ma jasności, czy rząd popiera transakcję czy nie, czy prezes Herbert Wirth zostanie odwołany czy nie – mówi Domarecki.

Kryzys stwarza szanse

Zdaniem uczestników debaty kryzys jest wyśmienitą okazją do ekspansji zagranicznej.

– Po upadku Lehman Brothers doszło do ogromnej przeceny firm z sektora finansowego – i zostało przegapionych wiele transakcji, które mogły dać polskim firmom miliardowe zwroty liczone w euro. Nie możemy być dłużej specjalistami od zmarnowanych szans – kwituje Rybiński.

– Kryzys sprzyja budowaniu międzynarodowej obecności polskich firm – zgadza się Domarecki. – W czasie koniunktury, kiedy wyceny spółek są wysokie, polskie firmy ze swoimi ograniczonymi zasobami kapitałowymi są niestety na straconej pozycji względem zagranicznych graczy – tłumaczy. Polskie firmy oprócz tego, że starają się kupować „na dołku", często decydują się na zakup podmiotów znajdujących się w kłopotach, wymagających restrukturyzacji. Wtedy nakłady na przejęcie są bardziej rozłożone w czasie, a wartość przejętych aktywów rośnie.

– Kryzys zmusza decydentów do odchodzenia od współpracy z podmiotami ze względu na ich rozpoznawalną na całym globie markę i większego kierowania się rachunkiem ekonomicznym, możliwościami zaoszczędzenia – zauważa Marcin Warwas. Podkreśla, że ktoś, kto pięć lat temu nawet nie wysłał Comarchowi zapytania ofertowego – teraz już nie ma oporów przed podpisaniem kontraktów. – Jeszcze przez kilka lat na naszą korzyść będzie działała przewaga kosztowa, jednak trzeba pamiętać, że dobra cena musi być uzupełniona lepszą od konkurencji jakością. Bardzo wiele polskich firm jest w stanie spełnić te kryteria, to jest szansa na ekspansję – twierdzi Warwas.

Zdaniem Rybińskiego, w najbliższych latach dojdzie do spowolnienia gospodarczego lub nawet recesji. – To bezwzględnie musi zostać wykorzystane do ekspansji. Warunkiem jest jednak zapewnienie stabilnych warunków działania dla naszych podmiotów tutaj w kraju. Albo zarządy będą mieć wsparcie rządu, albo będą zmuszone koncentrować energię na walce z przeciwnościami w kraju. Polska Miedź i podatek to doskonały przykład – mówi ekspert.

Polskie jest dobre

– Kryzys to moment, kiedy można znaleźć dobre okazje, za rozsądną cenę nabyć np. rozpoznawalną na danym rynku markę – zauważa Namysł.

Zdaniem uczestników debaty polskie firmy absolutnie nie powinny mieć kompleksu na punkcie pochodzenia.

– Z naszych obserwacji wynika, że niskie postrzeganie marki firm z krajów Europy Wschodniej jest ograniczone geograficznie. Eksportujemy do ponad 70 krajów i zapytaliśmy lokalnych menedżerów, jak polska marka postrzegana jest na tle innych. Okazuje się, że najwyżej na całym świecie są pozycjonowane marki niemieckie, a po nich następuje grupa krajów europejskich. Marka pochodząca z Polski jest traktowana jako marka z solidnego kraju europejskiego. Przejmując firmę zagraniczną, warto jest czasem zachować jej markę, jeśli jest ona zakorzeniona na rynku i dobrze rozpoznawalna – mówi Domarecki.

Dominik Smyrgała podkreśla, że w pewnych regionach świata polskie firmy mogą uzyskać rzeczy nieosiągalne dla innych spółek zachodnich, np. w Ameryce Łacińskiej czy Afryce i Azji. – Bywa, że spółki pochodzące z krajów prowadzących kiedyś politykę kolonialną są tam źle odbierane. Polska nie ma takich konotacji – zaznacza.

– Spójrzmy szerzej – Polska jednocześnie używa w celach promocyjnych około czternastu logo. To generuje szum, a nie spójny przekaz. Ile czasu możemy opierać nasz wizerunek na papieżu i „Solidarności"? Niezbędna jest też marka gospodarcza – podsumowuje Rybiński.

Debatę prowadził Paweł Czuryło

Rodzimy biznes coraz śmielej inwestuje w przejęcia za granicą

Jeśli za tydzień (20 lutego) akcjonariusze kanadyjskiej Quadry zatwierdzą transakcję przejęcia spółki przez KGHM, to transakcja o wartości ok. 2,87 mld dol. znajdzie się na czele listy największych zagranicznych zakupów polskich firm. To rekordowa kwota, choć – jak oceniają zagraniczni eksperci cytowani w analizie agencji Bloomberg – to jedno z najtańszych przejęć miedziowego projektu na świecie. Niektórzy analitycy twierdzą, że biorąc pod uwagę aktywa Quadry, cena jest niska.

Jak wynika z analizy „Rz" na podstawie danych serwisu DealWatch, największą dotychczas zagraniczną transakcją polskiej firmy było przejęcie za łącznie ok. 2,8 mld dol. litewskiej rafinerii Możejki przez PKN Orlen. Co prawda nie była to jednorazowa operacja – jej pierwszą część, kupno większościowego pakietu akcji rafinerii, sfinalizowano w 2006 r., a rok później dokupiono resztę akcji. Zapewniło to koncernowi na kilka lat pozycję lidera listy największych polskich inwestorów za granicą, choć Orlen nie zalicza dziś kupna Możejek do najbardziej udanych przedsięwzięć i do niedawna sygnalizował, że chętnie by się pozbył rafinerii.

Jeśli tego nie zrobi, pozostanie czołowym polskim inwestorem – jesienią ub.r. szacowaliśmy łączną wartość jego zagranicznych aktywów na 19 mld zł, czyli ponad 6 mld dol. Wśród nich jest czeski Unipetrol i niemiecka sieć stacji benzynowych STAR. W rezultacie obok austriackiego OMV Orlen stał się liderem branży paliwowej Europy Środkowo-Wschodniej.

Z danych UNCTAD wynika, że w ciągu pięciu lat (2005 – 2010) wartość polskich inwestycji bezpośrednich za granicą wzrosła prawie sześciokrotnie, z 6,3 do 36,6 mld dol. Rekordowy był 2006 rok (8 mld dol). – Po spadku wywołanym przez kryzys finansowy teraz inwestycje znów się odbudowują – ocenia Mateusz Walewski, starszy ekonomista w PwC. Według badań PwC przeprowadzonych jesienią 2011 r. wspólnie z ACCA (międzynarodową organizacją specjalistów od finansów i rachunkowości) polskie firmy są zainteresowane zagraniczną ekspansją przede wszystkim w Europie.

Tak też było dotychczas; poza nasz kontynent wypuszczały się firmy surowcowe, szukając nowych złóż, np. Petrolinvest czy KGHM, który ma już aktywa w Kanadzie. Okazji inwestycyjnych na całym świecie szuka Asseco Poland. Największa transakcja grupy – przejęcie za 145 mln dol. izraelskiego producenta oprogramowania Formula Systems – nie mieści się co prawda w czołówce największych transakcji, ale Adam Góral, prezes Asseco Poland, zapowiadał niedawno, że firma przygotowuje się do kolejnego dużego zakupu.

—a.b.

Patronat Rzeczpospolitej
Naukowcy też zadbają o bezpieczeństwo polskiego przemysłu obronnego
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Ekonomia
E-Doręczenia: cyfrowa przyszłość listów poleconych
Patronat Rzeczpospolitej
Silna gospodarka da Polsce bezpieczeństwo
Ekonomia
Sektor farmaceutyczny pod finansową presją ustawy o KSC
Ekonomia
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę