W środę na rynki kapitałowe powróciła niepewność. Lepsze wiadomości z Grecji nie były w stanie zrównoważyć obaw inwestorów o hiszpański sektor bankowy. Do tego doszły nie najlepsze dane dotyczące sektora nieruchomości w USA. Na reakcję giełd nie trzeba było czekać – większość światowych parkietów sesję zamknęła pod kreską.

Takie okoliczności nigdy nie sprzyjają złotemu. W ciągu dnia za euro płacono nawet 4,40 zł. Ostatecznie wieczorem kurs europejskiej waluty wynosił 4,39 zł i był o 0,77 proc. wyższy niż poprzedniego dnia. Cena dolara wyrażona w złotych osiągnęła poziom najwyższy od 2009 r. Za amerykańską walutę po południu płacono 3,54 zł, o 1,47 proc. więcej niż we wtorek.

Wszystko za sprawą kluczowego dla inwestorów kursu euro wyrażonego w dolarach, który wczoraj był najniżej od 2010 r. – w ciągu dnia za euro płacono nawet 1,24 dolara.

Na takie osłabienie złotego gwałtownie zareagował rynek polskich obligacji skarbowych, których ceny spadły i rentowność wzrosła. Oprocentowanie dziesięciolatek wzrosło do 5,48 proc., a pięciolatek do 5,06 proc., a więc poziomów z ubiegłego tygodnia. Rentowność papierów dwuletnich wzrosła do 4,79 proc.