Zapowiedź amerykańskiej Rezerwy Federalnej, że na razie nie zamierza ograniczać programu skupu obligacji i nadal przeznaczać na ten cel 85 mld dolarów miesięcznie, skutkowała gwałtownym wzrostem apetytu na bardziej ryzykowne aktywa, w tym złotego. Nasz pieniądz jeszcze w środę wieczorem zyskał po ok. pięć groszy do euro i dolara, których kursy spadły do najniższych poziomów od połowy maja (w przypadku euro)?i połowy lutego (dla dolara). W dołku wspólna waluta kosztowała tylko 4,14-4,15 zł, a dolar 3,06–3,07 zł.

W czwartek, co nie powinno dziwić, inwestorzy przystąpili jednak do realizacji wypracowanych w nocy zysków. W konsekwencji złoty przez cały dzień powoli tracił na wartości. Późnym popołudniem euro w Warszawie było wyceniane w górnej części przedziału 4,18-4,19 zł. Dolar kosztował 3,09 zł, a szwajcarski frank 3,39 zł.

Decyzja Fed wsparła również notowania polskich obligacji. Olbrzymi popyt skutkował gwałtownym wzrostem cen zarówno papierów długo-, jak i krótkoterminowych. Przed zamknięciem rentowność papierów dziesięcioletnich wynosiła tylko 4,26 proc. (najmniej od miesiąca),?a pięcioletnich 3,64 proc. W przypadku dwulatek było to 2,96 proc. wobec 3,02 proc. w środę.