Wszystko dzieje się tak, jak się spodziewano, jednak miało być zupełnie inaczej. Tak w skrócie można by opisać sytuację polityczno-ekonomiczną w Japonii. Premier Shinzo Abe walczył jak lew o odbudowę gospodarki własnego kraju, zlecał wdrażanie reform, podwyższał podatki, mówił o konieczności stymulowania biznesu i... przegrał z danymi statystycznymi. Podane przed kilkoma dniami informacje pokazały, że japońska gospodarka skurczyła się o 1,6 proc. w trzecim kwartale 2014 roku (wobec analogicznego okresu w 2013) i niestety był to kolejny kwartał zapisany na minusie.
Prawie jak z trzęsieniem ziemi
Dlaczego zatem spodziewano się niespodziewanego? Z otoczenia premiera od pewnego czasu dochodziły głosy o tym, że szef rządu zastanawia się, czy podwyższać podatek od konsumpcji po raz drugi i tym samym ryzykować kolejną falę krytyki pod swoim adresem. Nawarstwiały się także problemy związane z obecnością amerykańskich żołnierzy, reintepretacją pacyfistycznej konstytucji, problematycznym restartem elektrowni atomowych kojarzących się już nie z ulgą dla gospodarki, ale z powtórką z Fukushimy oraz ze skandalami wywoływanymi przez nowych ministrów Shinzo Abe. Możliwość wcześniejszego rozwiązania izby niższej parlamentu dawałaby potrzebny premierowi oddech i szansę na przedłużenie czasu swoich reform zapewniając poparcie w chwili, gdy notowania spadały, ale nie były jeszcze niższe od opozycji. Wiadomo było także, że ze względu na nagromadzenie się kilku międzynarodowych szczytów (m.in. spotkanie przywódców krajów APEC w Pekinie oraz zebranie G20 w Brisbane) Abe będzie w stanie podjąć jakiekolwiek decyzje dopiero z początkiem drugiej połowy listopada. W poniedziałek, 17 listopada miały także zostać zaprezentowane dane odnośnie japońskiego PKB.
Spodziewano się zatem niespodziewanego (bo plan ekonomiczny miał jednak postawić kraj na nogi a nie wpędzić w recesję) i spodziewanego zarazem (plotki o planie wcześniejszych wyborów). 18 listopada przed południem polskiego czasu, a pod wieczór czasu japońskiego Shinzo Abe poinformował o tym, że za trzy dni rozwiąże parlament. Na dwa lata przed spodziewanym końcem kadencji. Dał do zrozumienia, że przekłada przewidywaną podwyżkę podatku od konsumpcji na późniejszy termin (prawdopodobnie na 18 miesięcy od planowanego pierwotnie terminu wprowadzenia w październiku 2015 roku, czyli na kwiecień 2017 roku). Wybory, także według pierwszych założeń, mogą odbyć się 14 lub 21 grudnia. Dwa lata po poprzednich wyborach, które odbyły się 16 grudnia 2012 roku.
Pesymistyczne dane
Rządowy Instytut Ekonomiczny w Tokio dał do zrozumienia opublikowanymi danymi, że w kraju zapanowała recesja. Drugi z rzędu kwartał kończony na minusie nie daje powodów do dyskusji. Wcześniejsze optymistyczne szacunki analityków (Bloomberg zakładał wzrost o 2,2 proc. tzw. odczytu annualizowanego, czyli w ujęciu rocznym, a najwięksi pesymiści wśród podających swoje szacunki dla obecnej sytuacji kraju, instytut Dai-ichi Life Research, liczył na 0,8 proc. na plusie) zderzyły się z bolesną dla wszystkich rzeczywistością, o 3,8 proc. niższą od szacunków. Jeden z głównych doradców ekonomicznych premiera Abe, Etsuro Honda, mówił wcześniej o 3,8 proc., ale miał na myśli sytuację, w której PKB Japonii o tyle rośnie. Wtedy można byłoby według Hondy liczyć się z kolejną podwyżką podatku od konsumpcji. Odłożenie zwiększenia podatku o 18 miesięcy może przynieść według założeń wzrost o 0,5 proc. Etsuro Honda jest zszokowany najnowszymi danymi i mówi o konieczności przeforsowania nowego programu stymulującego. Celem mają być m.in. zredukowane podatki od przedsiębiorstw oraz dalsza akcja dodrukowywania pieniądza prowadza przez Bank Centralny.
Wszystkim jest trudno. Jen osiągnął najniższy od 7 lat kurs wobec dolara i przekroczył poziom 117. Informacje o kolejnych pakietach stymulujących mogą według prognoz osłabić kurs nawet do 120 jenów za jednego dolara. Wynagrodzenia nie dotrzymują kroku działaniom Banku Centralnego, konsumpcja prywatna notowała spadek o 18,6 proc. w drugim kwartale, obecnie podnosi się lekko na wysokość 1,5 proc. powyżej zera. Inwestycje w nieruchomości spadły o blisko ¼ w ujęciu rocznym.