Kaźmierczak był dwa razy zgłaszany przez Prawo i Sprawiedliwość jako sejmowy kandydat do Rady Polityki Pieniężnej. Nieoficjalnie mówi się, że może być zaproponowany do RPP przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Według Kaźmierczaka, główne zagrożenie związane z szybkim wchodzeniem do strefy euro byłoby związane z koniecznością obniżenia deficytu budżetowego do mniej niż 3 proc. PKB. - Chodzi o spadek tempa wzrostu gospodarczego i wzrost bezrobocia spowodowany koniecznością spełnienia kryterium deficytu budżetowego w dość krótkim okresie czasu – wyjaśnia ekonomista.
Jego zdaniem, w takich warunkach rząd musiałby prowadzić „politykę deflacyjną”. - Konieczne byłoby albo podniesienie podatków, albo zmniejszenie wydatków budżetowych – dodaje prof. SGH.
Dotychczas wybrani członkowie RPP mówią, że możliwe jest przyjęcia przez Polskę euro w 2015 r. Kaźmierczak uważa, że wówczas możliwe jest wejście do mechanizmu ERM2, ograniczającego wahania kursu złotego wobec euro. Utrzymanie się w określonym przedziale odchyleń przez dwa lata jest warunkiem przystąpienia do strefy euro. - Zaś wejście do strefy euro byłoby bardziej realne bliżej 2018 roku – ocenia rozmówca „Rz”.
Kaźmierczak zaznacza, że obniżenie deficytu – choć stopniowe – jest konieczne. - On musi być mniejszy z bardzo prostego powodu: duża część inwestycji w naszym kraju jest finansowana przez podmioty zagraniczne. Polska musi dbać o to, by utrzymać ich zaufanie. Musimy starać się o to, by nie spotkał nas los Grecji – uważa.