Gorąca dyskusja rozpoczęła się po tym, jak rząd zdecydował w środę o przeniesieniu pieniędzy zgromadzonych w OFE na prywatne indywidualne konta emerytalne członków tych funduszy. Członkowie OFE będą jednak mogli zdecydować o przeniesieniu ich pieniędzy nie na IKE, lecz na ich konta w ZUS. Kontrowersje wywołuje 15-proc. prowizja, którą rząd chce pobrać przy przenoszeniu pieniędzy z OFE na IKE. Nazywa ją opłatą przekształceniową. – Gdyby tej opłaty nie było, pieniądze te byłyby uprzywilejowane wobec emerytur wypłacanych z ZUS, które są opodatkowane – tłumaczy rząd.
Pieniądze przeniesione na IKE będą podlegały dziedziczeniu, zaś te, które trafią do ZUS – nie. To dodatkowy argument, który ma skłonić członków OFE do pozostawienia pieniędzy na IKE. Bo rząd chce, żeby jak najwięcej z blisko 16 mln członków OFE zdecydowało się właśnie na ten wariant. Założył, że wybierze go 80 proc. z nich i dzięki temu w latach 2020–2021 do budżetu trafi aż 19,3 mld zł.
Czytaj także: Wyższa emerytura? Dłużej pracuj
Opłata przekształceniowa nie podoba się jednak wielu członkom OFE, czego wyraz dają m.in. na Twitterze i na forach internetowych. Nie przebierają w słowach, mówią o skoku rządu na kasę zgromadzoną w OFE. – Tego, żeby płacić podatek od nieotrzymanych środków, to jeszcze świat nie widział. Pobranie zawsze następuje przy wypłacie, a nie przy przeniesieniu – denerwuje się jeden z internautów.
– Rząd zabiera 15 proc., a do reszty i tak nie mam dostępu do 60. roku życia. Faktycznie prywatne środki! – pisze inny.