– W Polsce żywność w 2008 r. nie powinna zdrożeć o więcej niż 5 – 7 proc. – mówi minister rolnictwa Marek Sawicki. To nadal sporo, biorąc pod uwagę, że w zeszłym roku wzrosły o 8 proc. Jednak nowa prognoza zawarta w resorcie jest znacznie korzystniejsza dla konsumentów od tej sprzed miesiąca, w której przewidywano wzrost cen produktów spożywczych o 10 – 15 proc.
Duży wpływ na wspomniany wzrost mogą mieć ceny mięsa.
– Nastąpił splot kilku czynników – wyjaśnia Rafał Benecki z ING BSK. – Chodzi o drogie zboże, otwarcie rynków wschodnich, wysoki popyt na drób i tzw. świński dołek.
Pozostałe produkty nie powinny drożeć tak szybko. Ze względu na sprzyjającą pogodę owoce mogą nawet stanieć w porównaniu z 2007 r. Nieco tańszy powinien być także nabiał. W marcu w porównaniu z lutym masło staniało o 2,6 proc., a sery o 0,4 proc.
Minister Sawicki twierdzi też, że część wzrostu cen żywności jest spowodowana spekulacjami na giełdach rolnych. Na ten rynek napływa kapitał, który został wycofany np. z rynku nieruchomości oraz kapitałowego. – Dobrze, że ministerstwo głośno powiedziało coś, o czym ekonomiści mówią już od jakiegoś czasu – zauważa Benecki z ING. – Te spekulacyjne obroty powinny się zakończyć w drugiej połowie roku, kiedy spodziewany jest napływ optymistycznych danych z USA – dodaje Wojciech Matysiak z BGŻ.