– Obecne, absurdalne często warunki techniczne to zmora inwestorów – przyznaje Jacek Bielecki, dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich. – W cywilizowanych krajach te przepisy są podzielone na część obligatoryjną dotyczącą bezpieczeństwa oraz fakultatywną dotyczącą komfortu. W Polsce wszystko jest obligatoryjne i to znacznie podnosi koszty budowy. Dlatego najprostsze lokale buduje się u nas drożej niż w Belgii czy Niemczech.
Problem wreszcie zauważył resort infrastruktury. – Zleciliśmy Instytutowi Techniki Budowlanej przegląd światowych rozwiązań w zakresie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie – potwierdza Olgierd Dziekoński, wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za budownictwo. – To będzie zmiana nie tylko samych warunków, ale i ich filozofii.
Zasady mają być bardziej elastyczne. Dziekoński tłumaczy, że nie trzeba określać szerokości konkretnych drzwi. Wystarczy np. zaznaczyć, że mieści się w nich wózek dla niepełnosprawnych.
Inwestorzy pytani o największe absurdy aktualnych przepisów, mówią najczęściej o odległościach między budynkami, szerokościach klatek schodowych, oknach od strony sąsiada czy wysokościach budynków i pomieszczeń. Jeśli ktoś chce np. mieć pokój dzienny o powierzchni 6 czy 8 mkw., czyli mniejszej, niż przewidują dziś warunki techniczne, musi mieć na to zgodę właściwego ministra ds. budownictwa. Minister wydaje ją, gdy jest to uzasadnione szczególnymi uwarunkowaniami. Rocznie do resortu infrastruktury trafia ok. 5 tys. wniosków w takich sprawach. – Nowe standardy zlikwidują tę uciążliwą zarówno dla inwestorów, jak i administracji sytuację – mówi Dziekoński. Efekt jest bowiem taki, że mamy przepisy, które co roku w tysiącach przypadków zmienia się indywidualną decyzją ministra.
Zmiana warunków technicznych to nie tylko ułatwienie, ale i spore oszczędności dla budujących. Jacek Bielecki wylicza, że przykładowo zbudowanie stanowiska w garażu podziemnym bez spełnienia absurdalnych polskich wymogów (ale zgodnego z normami działającymi na zachodzie) byłoby o 30 proc. tańsze. Szef PZFD niedawno zwiedzał jedną z inwestycji w Amsterdamie, w której mieszkania mają po 2,4 m wysokości. – Pytałem Holendrów, czy prawo im na to pozwala. Odpowiedzieli, że tak. Wysokość nie jest bowiem kwestią bezpieczeństwa, ale komfortu. Jak kogoś nie stać na większy komfort, ma 2,4 m wysokości – tłumaczy Bielecki.