Na nowe zakupy uzbrojenia, po drastycznych cięciach wojskowych zamówień, miało być w tym roku nieco ponad 300 mln zł. – Jednak dzięki rządowej kroplówce – poręczeniom i gwarantowanym przez państwo kredytom – jeszcze w tym roku można będzie zakontraktować nową broń za dodatkowe pół miliarda – twierdzi Zenon Kosiniak–Kamysz, wiceminister obrony narodowej odpowiedzialny za zakupy i modernizację techniczną sił zbrojnych. Zbrojeniówka w tym i przyszłym roku może liczyć na 1, 5 mld zł kredytów, w których pozyskiwaniu ma pośredniczyć ARP.
Podczas konferencji prasowej we wtorek przedstawiciele MON zrelacjonowali efekty zakończonych dopiero negocjacji z branżą zbrojeniową. Renegocjowano w sumie 111 kontraktów, ale żadna z umów nie została zerwana – podkreślał wczoraj minister obrony Bogdan Klich.
Z firmami ustalono, że większość należności (w sumie 494 mln zł za dostarczany sprzęt) wojsko zapłaci producentom nie w tym roku, ale w kolejnych latach. W przypadku 12 umów armia nie dała firmom wyboru i zmniejszyła liczbę kupowanego sprzętu. Zamiast 12 samolotów Bryza z Mielca Siły Powietrzne odbiorą osiem, a kwota należności dla spółki z Podkarpacia zmniejszy się o ponad 300 mln zł, czyli prawie o połowę. Armia zmniejszy też liczbę odbieranych urządzeń elektronicznych związanych z łącznością i dowodzeniem. MON postanowiło ratować radomską Fabrykę Broni Łucznik i już zakontraktowało 5 tys. sztuk karabinków Beryl sprawdzonych w Afganistanie oraz planuje kolejne zamówienia w przyszłości.