Szef stalowego koncernu Lakshmi Mittal domaga się od czeskiego rządu dotacji na pensje dla pracowników, którzy pozostają w domach z powodu zmniejszenia produkcji. – List w tej sprawie dotarł do premiera Jana Fischera i jest analizowany – poinformowała wczoraj gazeta „Mlada fronta Dnes”, podkreślając, że to pierwszy taki przypadek w Czechach.
Pieniądze, które stalownie ArcelorMittal chcą dostać od rządu w Pradze, miałyby być przeznaczone na pensje dla ok. 500 pracowników z regionu ostrawskiego. Od wielu tygodni są oni na postojowym, a koncern płaci im 70 procent wynagrodzenia. To w sumie ponad milion euro miesięcznie.
ArcelorMittal zatrudnia w regionie ostrawskim siedem tysięcy osób i wykorzystuje tylko 35 procent swoich możliwości produkcyjnych. Od początku roku firmę musiało opuścić około tysiąca pracowników. W lepszej sytuacji jest stalownia Evraz Steel w Vitkovicach, ale i ta firma nie wyklucza zwolnień.
W kłopotach znalazły się również polskie zakłady ArcelorMittalu, które zatrudniają prawie 20 tysięcy pracowników. – Tegoroczne zamówienia na wyroby hutnicze już spadły o ponad 40 procent w stosunku do ubiegłorocznych – mówi Andrzej Krzyształowski, rzecznik ArcelorMittal Poland. Twierdzi, że szefowie polskich zakładów koncernu na razie nie prosili o pomoc rządu Donalda Tuska. –Ale nie wykluczamy takiego indywidualnego wystąpienia, jeśli obecnie dyskutowany i wciąż zmieniany pakiet antykryzysowy nie będzie odpowiadał naszym oczekiwaniom i potrzebom – mówi rzecznik ArcelorMittalu.
Najlepszym ratunkiem byłby powrót koniunktury. Kiedy to nastąpi, nikt nie ma pojęcia, ale pojawiły się sygnały skłaniające do umiarkowanego optymizmu. – Obserwujemy, że dystrybutorzy stali w kraju zaczęli uzupełniać magazyny – mówi Krzyształowski.