- Nie ma powodów do paniki – uspokajają producenci farmaceutyków.
W ostatnich dniach grudnia apteki, a także firmy farmaceutyczne odbierały telefony od osób, które obawiały się, że po 1 stycznia nie będzie już można dostać tych preparatów, które ze względu na skład mogą zostać uznane zarówno za suplementy, jak i leki. W Polsce były dotąd sprzedawane jako suplementy. Istniały obawy, że nowelizacja Prawa farmaceutycznego uniemożliwi dalszy nimi handel, chyba, że przedsiębiorcy sprzedający suplementy zarejestrowaliby je jako leki. Tak się jednak nie stało.
Jedyna zmiana jest taka, że według nowych przepisów środki z pogranicza suplementów i leków nie będą już mogły być sprzedawane jako żywność. Podstawą do selekcji miałaby być zamieszczona na stronie internetowej Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych (URPL) lista substancji roślinnych, które mogą być stosowane w lekach, i takich, które mogą się znaleźć w suplementach. Producenci suplementów zamierzają jednak odwołać się do Komisji Europejskiej, twierdzą bowiem, że ich preparaty już raz zostały sprawdzone i dopuszczone na rynek, więc nie ma powodów, dla których miałyby jeszcze raz przechodzić kosztowną weryfikację.
Żeby zarejestrować preparat jako lek, producent musi najpierw poddać go długotrwałym i kosztownym badaniom. Wprowadzenie na rynek suplementu diety jest znacznie tańsze. To zresztą od dawna było solą w oku producentów leków ziołowych, narzekających, że część preparatów sprzedawanych w ten sposób ma podobny skład jak ich wyroby, za których rejestrację musieli słono zapłacić.
– Aptekarze nadal mogą sprzedawać zarówno leki, jak i suplementy. Istnieje oczywiście możliwość, że część z nich, nie do końca orientując się w przepisach, będzie wolała nie zamawiać niektórych suplementów – na wszelki wypadek, żeby uniknąć ewentualnych problemów - mówi „Rzeczpospolitej” Jarosław Lichodziejewski, wiceprezes Krajowej Rady Suplementów i Odżywek (skupia 45 firm).