Według wstępnych analiz przygotowanych przez wyspecjalizowane zachodnie instytucje w Polsce mogą być gigantyczne złoża gazu. Wood Mackenzie szacuje je na 1,4 bln m sześc., a Advanced res. Int. nawet na 3 bln m sześc. Ale czy te optymistyczne prognozy się potwierdzą, to będzie wiadomo w ciągu kilku lat, gdy co najmniej kilka - z ponad 40 firm mających koncesje poszukiwawcze w Polsce wykona już prace badawcze.
Jak podał wczoraj główny geolog kraju Henryk Jezierski, wydano już ponad 40 koncesji na poszukiwania, a do rozpatrzenia jest kolejnych 30 wniosków. Wszystkie złożyły renomowane firmy, które zamierzają właśnie zbadać możliwości eksploatacji tych złóż. – Trzeba wykonać przynajmniej kilka otworów, by móc stwierdzić zasoby – mówił Jezierski. – By je przeprowadzić, trzeba się liczyć z wydatkami wysokości przynajmniej kilkudziesięciu milionów dolarów. Jego zdaniem pod koniec roku będą znane już wstępne prognozy dotyczące złóż w Polsce. – Eksploatacja na skalę przemysłową będzie możliwa za dziesięć – 12 lat – dodał.
Jako pierwsza otwory ma wykonać firma Lane. Ale na liście zainteresowanych jest wielu światowych potentatów, głównie z USA. Np. koncern Chevron będzie szukał złóż na Lubelszczyźnie, w tym rejonie i na Mazowszu prace zamierza prowadzić ExxonMobil, a na Pomorzu Marthon Oil i Saponis Investments. Amerykanie są liderami w wydobyciu gazu z łupków, obecnie się ocenia, że to jedna dziesiąta wydobywanego w tym kraju surowca. Za 20 lat ma stanowić ponad 40 proc.
Złoża w łupkach są uznawane za niekonwencjonalne, bo ich eksploatacja odbywa się w nietypowy sposób. Nie wystarczy wykonać otwór pionowy, ale trzeba potem zmienić kierunek wierceń i dokonać szczelinowania skał, by gaz mógł się z nich wydostać. Eksperci szacują, że koszt wykorzystania specjalnego urządzenia tylko przez jeden dzień wynosi nawet 25 tys. euro.
Szerzej o poszukiwaniu gazu z łupków, także w Polsce, “Rz” pisała na początku grudnia za brytyjskim tygodnikiem “The Economist”.