Jak przestrzega Tomasz Starus, główny analityk i dyrektor działu oceny ryzyka w firmie Euler Hermes, która zebrała dane o liczbie upadłości, ten rok dla spółek może być jeszcze trudniejszy. – Liczba upadłości raczej będzie rosła. Może być ich nawet 1500 – tłumaczy ekonomista. Według niego coraz więcej firm ma problemy z płynnością finansową wynikającą z rosnących zatorów płatniczych. – Wiele z tych firm w ciągu kilku miesięcy upadnie lub powinno upaść – dodaje.
[srodtytul]Czarny scenariusz[/srodtytul]
Tomasz Starus przypomina, że w Polsce często wniosek o ogłoszenie upadłości składany jest już po czasie, dlatego sądy odrzucają je z powodu braku majątku na pokrycie kosztów. Jego zdaniem kłopoty mogą też wynikać ze złej kondycji zagranicznych spółek matek. Już w zeszłym roku potencjalnie zagrożone były niektóre z polskich fabryk samochodów, choć same były w niezłej kondycji.
Ekonomiści obawiają się też, że może się powtórzyć sytuacja z początku poprzedniej dekady. W latach 2001 – 2002, mimo rozwoju gospodarki i wzrostu liczby zamówień, wielu firmom nie udało się wyjść ze spirali zaległości z poprzednich miesięcy i jeszcze przez dwa, trzy lata liczba upadłości rosła. Lata 2002 i 2003 były, jak dotąd, najgorsze dla upadających firm, sądy ogłosiły wtedy 1863 i 1788 upadłości.
Taki scenariusz potwierdzają dane firmy Dun & Bradstreet Poland. – W pierwszych dwóch miesiącach tego roku odnotowano w sądach 158 upadłości i 318 likwidacji przedsiębiorstw. W porównaniu z zeszłym rokiem to wzrost o 55 proc. – tłumaczy Tomasz Starzyk z Dun & Bradstreet Poland. Zaznacza, że lwią część stanowią małe i średnie przedsiębiorstwa, które borykają się z zatorami.