W miniony piątek rosomak przygotowany przez Wojskowe Zakłady Mechaniczne w Siemianowicach przerzucony został drogą powietrzną do Kuala Lumpur. Ma być gwiazdą polskiej ekspozycji Bumaru na rozpoczynających się w przyszłym tygodniu targach broni DSA w Malezji. Ale o przygotowaniach do malajskiego przetargu jest już głośno od wielu miesięcy. Kuala Lumpur potrzebuje kilkaset wozów bojowych, wartych setki milionów dolarów. Mówi się iż zamówienie może sięgnąć nawet 400 transporterów w różnych wersjach.
[srodtytul]Hit potrzebuje wsparcia[/srodtytul]
Prezes siemianowickich WZM Adam Janik przypomina, że nadzieje na podbój malajskiego rynku nie są bezpodstawne. Rosomak już w 2005 roku przeszedł wielomiesięczne testy w malajskiej dżungli i wówczas wyraźnie pobił konkurentów.
W zbliżającym się „przetargu dziesięciolecia” polski transporter zmierzy się na pewno z austriackim Pandurem, szwajcarską Piranią i wozami bojowymi producentów zza naszej wschodniej granicy. Prezes Janik uważa, że najgroźniejszym konkurentem będzie jednak turecki transporter Pars. Ekspert militarny Janusz Walczak twierdzi, nasz pojazd, sprawdzony w konfliktach zbrojnych zwłaszcza na wojnie w Afganistanie, ma niezaprzeczalne atuty. Turecki producent, w odróżnieniu od rodzimego, może jednak liczyć na potężny lobbing polityczny Ankary. Malajski entuzjazm dla polskich transporterów osłabić może też wysoka cena pojazdów (MON kupuje bojowe transportery za ok 10 mln zł od sztuki) z Siemianowic, ale to efekt zastosowania w rosomaku najnowocześniejszych obecnie rozwiązań, których skuteczność zweryfikowały bojowe doświadczenia.
— Grupa Bumar, choć WZM Siemianowice nie należą do holdingu, mocno zaangażowała się w promowanie zagranicznej sprzedaży rosomaków, w tej dziedzinie współdziałamy także ściśle z fińską Patrią — potwierdza Edward. E Nowak prezes pancernego koncernu.