Podczas sesji Czyste Technologie Węglowe katowickiego Europejskiego Kongresu Gospodarczego najwięcej miejsca poświęcono testowanej technologii CCS (wychwytywanie i podziemne składowanie CO2). - Tyle że CCS to melodia przyszłości, a my już teraz potrzebujemy określonych rozwiązań. Zresztą ten CCS to wielkie koszty, a dochodzą m.in. kwestie składowania dwutlenku węgla – mówi Ściążko.

[link=http://www.rp.pl/temat/485970.html]Podczas forum „Rzeczpospolitej” i „Parkietu”[/link] prezes Wyższego Urzędu Górniczego Piotr Litwa przyznał, że w Polsce na razie trudno mówić o pewnych składowiskach pod ziemią dla CO2. Energetycy natomiast dodają, że nowa technologia co prawda ogranicza emisję gazu cieplarnianego, ale jednocześnie o kilka procent obniża sprawność elektrowni. A w Polsce i tak jest ona niższa, niż średnia UE. W sytuacji jeszcze większego jej obniżenia przez CCS i tak trzeba będzie spalać więcej węgla, by uzyskać określoną ilość energii.

- Z czysto biznesowego punktu widzenia - mówiąc o górnictwie i energetyce - ten CCS oznacza dodatkowe koszty i utratę efektywności. Musimy wypełniać wymagania, które prawodawca stawia przed nami, a pojawiają się nowe przepisy, nowe regulacje. Trzeba pamiętać, że Unia Europejska to także my - podkreślił Ściążko. – Pozostaje pytanie, czy w szybkiej ścieżce dojścia do realizacji założeń Pakietu Klimatycznego gospodarka unijna zdoła utrzymać obecny poziom konkurencyjności, czy też go straci. To ten dylemat, my tego obecnie nie potrafimy obiektywnie ocenić. Jesteśmy zbyt pasywni! Jeżeli przykładowo Fundacja Bellona zaznacza, że my musimy albo zrezygnować z węgla, albo wdrożyć CCS - to jest to niedopuszczalna presja mająca na celu wyeliminowanie Polski z gry konkurencyjnej w Europie - dodał.