Po głębokim kryzysie, jaki dotknął światowe hutnictwo na przełomie lat 2008 – i 2009, nie ma już śladu. Od grudnia ubiegłego roku ceny wyrobów hutniczych szybko rosną. Wcześniej do gwałtownego odbicia doszło w pierwszej połowie 2010 r. Potem ceny się ustabilizowały, a w czwartym kwartale sezonowo spadły. Zdaniem obserwatorów rynku obecna tendencja wzrostowa obejmie również drugą połowę 2011 r.
W styczniu „Financial Times" podał – na podstawie ankiety przeprowadzonej wśród 16 światowych specjalistów i analityków z branży hutniczej – że w całym 2011 r. można się spodziewać wzrostu cen stali nawet o 66 proc. W powojennej historii większą zwyżkę zanotowano tylko w 2004 r.; wyniosła wtedy 70 proc.
Co stoi za tak gwałtownym wzrostem cen? Głównie koszty produkcji, ponieważ rosną ceny rudy żelaza, a także złomu.
Jak podkreśla Przemysław Sztuczkowski, prezes Złomreksu, sytuacja może się jeszcze bardziej skomplikować, bo złomu zaczyna brakować w całej Europie. Po pierwsze branże, które zaopatrują hutnictwo w ten surowiec, czyli motoryzacyjna czy AGD, z powodu kryzysu i poważnie zmniejszonej produkcji dostarczają go mniej. Po drugie złom masowo kupowały w Europie podmioty z Turcji w związku z popytem na wyroby hutnicze na Wschodzie.
Prezes Stalprofilu Jerzy Bernhard wskazuje dodatkowo, że niedawne powodzie w Australii ograniczyły dostępność węgla koksującego używanego przez huty. Doprowadziło to do wywindowania jego ceny.