„Łapy precz od Poczty Polskiej", „Tylko poczta jest jeszcze polska" – m.in. takie transparenty przynieśli pod Kancelarię Rady Ministrów pocztowcy. Na czele pochodu nieśli trumnę symbolizującą śmierć Poczty Polskiej i napis: „1558 – 2011. Żyła 453 lata. Zamordowana przez chciwość i głupotę rządzących".

W petycji, którą protestujący skierowali do premiera Donalda Tuska, napisano m.in., że zarząd Poczty, zamiast podejmować działania zmierzające do zwiększania przychodów, poprawia wyniki spółki poprzez ograniczanie kosztów zatrudnienia.

W ramach redukcji kosztów pracowniczych, w Warszawie w ciągu dwóch, trzech lat mają zostać zlikwidowane – jak mówią związkowcy – 63 urzędy pocztowe. Na Mazowszu – 145 placówek. W całym kraju Poczta planuje zamknąć ok. 3 tys. z 5 tys. placówek. Według kierownictwa firmy na każdy zlikwidowany urząd powstaną dwie, trzy agencje. Do 2015 r. pracę w Poczcie straci co najmniej 8 tys. osób, z czego ok. 5 tys. w tym roku. Spółka liczy, że w perspektywie trzech lat zmiany przyniosą oszczędności na poziomie ok. 200 – 300 mln zł.

Andrzej Warpas z zakładowej „S" zapowiada, że manifestacje w obronie urzędów pocztowych i miejsc pracy będą organizowane w kolejnych dużych miastach, a jeśli zarząd nie wycofa się z pomysłu zamykania placówek, dojdzie do manifestacji ogólnopolskiej.

Decyzje zarządu Poczty dotyczące likwidacji urzędów krytykuje Rafał Brzoska, prezes InPolstu, największej prywatnej firmy pocztowej. Według niego Poczta nie potrafi wykorzystać głównego aktywu, jakim jest ogólnopolska infrastruktura. Brzoska zapowiada, że w tym roku InPost otworzy ok. 500 agencji pocztowych m.in. tam, gdzie urzędy likwiduje Poczta.