Niemiecka Lufthansa jako pierwsza przyznała w poniedziałek, że przerzuci na pasażerów koszty związane z koniecznością zakupu dodatkowych praw do emisji dwutlenku węgla. Obowiązek taki narzucają na przewoźników nowe unijne przepisy, które weszły w życie 1 stycznia. Stanowią one, że wszystkie linie korzystające z unijnych lotnisk, biorą udział w systemie w handlu emisjami. Każda z nich otrzymała bezpłatnie przydział 85 proc. swojej emisji z lat 2004 – 2006. Jeśli ten próg przekroczy – zapłaci. Christopher Franz, prezes Lufthansy, uważa, że firmie zabraknie ok. 35 proc. emisji w roku 2012, co będzie kosztowało co najmniej 130 mln euro.
Po Lufthansie plany obciążenia pasażerów kosztami emisji dwutlenku węgla ujawnili wczoraj przewoźnicy z Bliskiego Wschodu i Indii. Dopłata ma być tam podwójna w biznesie i potrójna w najwyższej klasie przelotu.
– Nasza linia wyda w tym roku na dodatkowe prawa do emisji CO2 przynajmniej 40 mln dolarów i mimo że staramy się utrzymywać ceny na możliwie najniższym poziomie, to całkowite koszty Europejskiego Systemu Handlu Emisjami będziemy zmuszeni przerzucić na pasażerów – powiedział „Gulf News", prezes Emirates Tim Clark. Z kolei Linden Coppell, odpowiedzialny w Etihad za ochronę środowiska, wyliczył je na 310 mln dol. w ciągu najbliższych dziewięciu lat. – To jest nieuniknione. Dodatkowy koszt musi mieć wpływ na ceny biletów. Musimy jednak zobaczyć, jak zachowa się konkurencja – mówi Coppell.
Nie wiadomo na razie, jaką politykę przyjmą Amerykanie i Azjaci, którzy nowe unijne prawo zaskarżyli do sądu.
Bilety nie zdrożeją zaś na razie z tego powodu w PLL LOT. – Trudno oczekiwać, aby przy obecnej cenie uprawnień (8 euro za tonę – przyp. „Rz") koszt ten został przerzucony na pasażera. Przy obecnej konkurencji na rynku byłoby to trudne do wykonania – powiedział Leszek Chorzewski, rzecznik LOT. To spowoduje, że bilety na trasy atlantyckie i inne długodystansowe z Warszawy mogą być tańsze, niż te kupowane na loty z przesiadkami w którymś z portów europejskich.