"Nie sadzę, aby dotknąć nas miały ograniczenia w dostawie gazu i ropy. Z prostego powodu, Rosjanie będą mieli dzisiaj raz raczej ból głowy związany z nieuchronnie, stopniowo przebiegającą redukcją zapotrzebowania na gaz i ropę ze strony Europy, a także zarysowujący się coraz wyraźniej spadek cen gazu na świece. W związku z tym myślę, że raczej (...), z wyjątkiem jakiś sytuacji drastycznych, nie grożą nam - jak sądzę - jakieś zakłócenia" - powiedział w poniedziałek w Bydgoszcz Belka.
Prezes NBP podkreślił, że w związku z kryzysem na Ukrainie, trzeba liczyć się ze spadkiem w tym kraju produkcji i popytu, także spadkiem popytu na import.
"W związku, z tym eksport na Ukrainę będzie utrudniony. (Eksport na Ukrainę - PAP) to jest mniej niż 3 proc. naszego eksportu, więc nie jest wielki udział tego eksportu. Ale jeżeli - powiedzmy - jedna trzecia będzie zagrożona, to jest 1 proc. naszego eksportu" - zaznaczył.
Belka zwrócił uwagę, że znacznie groźniejszą dla gospodarki może być kwestia eksportu do Rosji, który obecnie stanowi 8 proc. całego polskiego eksportu.
"Możemy liczyć się z jednej strony z osłabieniem gospodarki rosyjskiej, czyli popyt na polskie produkty, jak i inne produkty będzie niższy. Ale już to, iż rubel stracił kilkanaście procent w stosunku do walut zagranicznych w ciągu kilkunastu ostatnich tygodni oznacza, że część naszego eksportu do Rosji będzie niekonkurencyjna. W związku z tym wypadniemy z rynku nie na rzecz innych sprzedawców zagranicznych, tylko na rzecz produkcji krajowej, jeżeli to będzie możliwe" - argumentował prezes.