Trzecia fala inwestycji modernizujących armię już od 2015 r. skoncentruje się na technologiach cyfrowych, rewolucji informatycznej w wojsku, rozpoznaniu kosmicznym i dronach – zapowiedziało prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.
Zwłaszcza program rozwoju bezzałogowych systemów rozpoznawczych i uderzeniowych, zdaniem gen. Stanisława Kozieja, szefa BBN, ma tak duże znaczenie dla narodowego bezpieczeństwa, że zwierzchnik sił zbrojnych chce przekonać rząd do specjalnego sposobu finansowania dronowych inwestycji. Mowa o wyodrębnieniu co roku kwoty 750–800 mln zł odpowiadającej 0,05 proc. PKB, aby zapewnić stabilne wieloletnie nakłady na bezpilotowce (BSL) i inne bojowe roboty.
Podobny mechanizm finansowy wspierał zakupy wielozadaniowych samolotów F-16 (ta inwestycja symbolizuje w opinii BBN pierwszą falę modernizacji, druga fala właśnie się rozpoczyna przetargami na tarczę powietrzną, śmigłowce i nowe okręty – w sumie inwestycje tej fazy mają być warte blisko 130 mld zł).
W operacyjnych planach MON na najbliższą dekadę przewidywano zamówienie prawie stu zestawów bezzałogowych statków powietrznych za ok. 3 mld zł, ale najnowszy plan prezydencki znacznie zwiększa skalę przedsięwzięcia.
Wyścig gigantów
Program wprowadzania zdalnie sterowanych samolotów i pojazdów ma objąć nie tylko wojsko, ale też policję, straż graniczną, inne służby MSW i ratowników. Poza tym plany Bronisława Komorowskiego nie pozostawiają wątpliwości: technologie budowy bezpilotowców powinny być rozwijane w polskiej zbrojeniówce, a zakupy zagraniczne mają dotyczyć tylko takich systemów, których nie jesteśmy w stanie zrobić sami w kraju.