Transakcja ma zostać sfinalizowana tak szybko, jak jest to możliwe. Gdyby do niej nie doszło, Alitalii grozi bankructwo. Linia została utrzymana przy życiu na początku roku wyłącznie dzięki rządowemu pakietowi pomocowemu w wysokości 500 mln euro. W podwyższeniu kapitału nie chciały uczestniczyć Air France i KLM, które posiadały 25 proc. jego akcji włoskiego przewoźnika. Francuzi i Holendrzy odpisali swoje udziały na straty.
Negocjacje z inwestorem ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich trwały od grudnia. Rząd włoski twardo oponował przeciwko sugestiom Etihadu, że niezbędne jest zwolnienie przynajmniej 3 tys. pracowników z liczącej 15 tys. osób załogi. Ostatecznie stanęło na redukcji o 2,2 tys. etatów oraz restrukturyzacji zadłużenia, na co przystały pod naciskiem Etihadu i ministra transportu Maurizio Lupiego dwa największe banki wierzycielskie – UniCredit i Intesa Sanpaolo. Obydwa pozostaną udziałowcami Alitalii.
1,25 mld euro zapłaci Etihad za 49 procent akcji Alitalii
Związki zawodowe, początkowo bardzo bojowo nastawione, musiały zgodzić się na warunki Etihadu, bo innego inwestora nie było, a już na początku sierpnia Alitalii wyczerpałyby się zapasy gotówki.
Etihad wykupił wcześniej udziały w drugim co do wielkości przewoźniku niemieckim Air Berlin, irlandzkim Aer Lingus, australijskim Virgin Australia, indyjskim JET Airways, serbskim JAT oraz Air Seychelles. Z wieloma liniami, w tym z łotewskim Air Baltic i Air France KLM linie znad Zatoki Perskiej, mają umowy o wspólnych rezerwacjach.