Na początku czerwca prezydent Bronisław Komorowski ujawnił plan podwyższenia wydatków na obronność kraju z 1,95 do 2 proc. PKB. To oznacza, że do 2022 r. na zbrojenia Polska przeznaczyć może z budżetu nawet 35 mld euro.
W kontekście wydarzeń na Ukrainie, te wydatki nie wymagają dodatkowego uzasadnienia. Niewykluczone jednak, że mogą one przysłużyć się polskiej gospodarce. Na pytania czy i pod jakimi i warunkami tak się stanie, odpowiedzi szukali uczestnicy panelu dyskusyjnego "Gry wojenne czy nowa ekonomia? Jak zadbać o wzrost gospodarczy w warunkach zagrożenia", który odbył się w środę, drugiego dnia XXIV Forum Ekonomicznego w Krynicy.
Jaki mnożnik?
- W zmieniającej się sytuacji geopolitycznej i wobec stagnacji w europejskiej gospodarce pytanie o rolę sektora zbrojeniowego w napędzaniu wzrostu gospodarczego jest kluczowe - tłumaczył wagę tej debaty Jan Krzysztof Bielecki, przewodniczący Rady Gospodarczej przy premierze. - Widać, że są kraje, gdzie dobrze rozwinięty przemysł obronny stymuluje gospodarkę. Może on pobudzać przede wszystkim dwa kluczowe obszary gospodarki: badania i rozwój oraz eksport - uważa były premier.
Maciej Sobolewski, ekspert fundacji CASE, podkreślił jednak, że doświadczenia wielu krajów z dużymi nakładami na zbrojenia pokazują, że niekoniecznie są one kołem zamachowym gospodarki. - Na przykład w USA toczą się dyskusje czy wydatki na zbrojenia podwyższają PKB w stosunku 1:1. Nam się wydaje, że w Polsce ten mnożnik może być wyższy. W przypadku wydatków na relatywnie proste elementy uzbrojenia, np. amunicję, może sięgać 1,5, a w przypadku złożonej produkcji nawet 2 - powiedział Sobolewski.