Nasz kraj ma do wydania jeszcze 73 mld zł z ok. 284 mld zł (67,9 mld euro), które w ramach polityki spójności przyznała Unia Europejska na lata 2007–2013. Do tego warto doliczyć dodatkowe 9 mld zł, aby w ramach tzw. nadkontraktacji zawrzeć umowy na nieco większą sumę niż przyznana – tłumaczy Jerzy Kwieciński, ekspert BCC, były wiceminister rozwoju regionalnego. Jeśli Komisja Europejska (KE) zakwestionuje część poniesionych już wydatków, kraj będzie się mógł wylegitymować dodatkowymi kosztami, nie tracąc nic z unijnych euro.
Jeśli przyjąć to założenie i uwzględnić dotychczasowe tempo wydawania unijnych pieniędzy, to Polska może stracić 16–24 mld zł – ostrzega ekspert BCC. Wartość luki zależy od tego, czy unijne euro będziemy wydawać w tempie z ostatnich 24 miesięcy czy wolniejszym, tegorocznym.
Pożytki z nadkontraktacji
Rząd stosuje mechanizm nadkontraktacji od dłuższego czasu. Według najświeższych danych zawarto już umowy na 284,8 mld zł, co stanowi 101 proc. kwoty przeznaczonej przez UE na lata 2007–2013. W części programów operacyjnych wskaźnik ten jest jeszcze wyższy, np. w „Innowacyjnej gospodarce" wynosi 108 proc.
Warto jednak pomyśleć o przyspieszeniu wydatków. Tym bardziej że na razie w Brukseli nie mówi się nic o przedłużeniu okresu, w jakim można wydać te pieniądze, tak jak przy poprzednim budżecie unijnym 2004–2006. Termin na wydanie miliardów to nadal 31 grudnia 2015 r.
Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju przekonuje, że wszystko jest pod kontrolą. – Na bieżąco monitorujemy kwoty pozostające do wykorzystania w ramach programów na lata 2007–2013 – mówi „Rz" wiceminister Marceli Niezgoda. – Jednym z narzędzi są coroczne plany wydawania funduszy. Wyznaczają one na każdy rok minimalny cel, tak aby wyeliminować ryzyko utraty przez Polskę pieniędzy z UE. Informacja o realizacji celu jest co kwartał przedstawiana Radzie Ministrów. Do tej pory plany te były realizowane z nadwyżką – zapewnia Niezgoda. – W 2015 r. kończone będą wieloletnie inwestycje o znacznej wartości, co automatycznie przełoży się na skokowy wzrost wydatków wykazywanych przez beneficjentów – mówi wiceminister. I przestrzega, by nie prognozować tempa wydatków na podstawie prostej wielokrotności średnich płatności z przeszłości.