Obaj reżyserzy (prywatnie bracia) wystąpili do Władimira Putina z projektem pilotażu otwarcia sieci jadłodajni z rosyjską kuchnią, po nazwą „Jemy w domu". Na realizację potrzeba 971,8 mln rubli (19,1 mln dol.) i całą tę kwotę twórcy liczą dostać od państwa. Zapewniają, że zwróci się w ciągu mniej niż 5 lat. W tym czasie sami nieźle na tym zarobią.
Marka „Jemy w domu" należy do żony Konczałowskiego aktorki i gwiazdy telewizyjnej Julii Wysockiej. To ona ma być twarzą nowej sieci, podała gazeta Kommersant. Bracia wykorzystują zachodnie sankcje i tłumaczą, że sieć z rosyjskim jedzeniem dla każdego to wyjście na przeciw rządowej polityce zastępowania importowanych dotąd towarów i usług - rodzimymi.
„Będą to niewielkie sklepy z barami szybkiej obsługi, gdzie produkty będą dostarczać regionalne firmy gastronomiczne i rolne. Menu w 40 proc. będzie się składać z potraw rosyjskich. Sieć będzie też świadczyć usługi cateringowe dla domów dziecka i internatów".
Kreml traktuje pomysł poważnie. Wsparł go prezydent, a reżyserzy zostali zaproszeni na spotkanie z wicepremierem Arkadijem Dworkowiczem. W McDonald's - największej sieci gastronomicznej na terenie Rosji, nie boją się konkurencji. Uważają, że ten rynek wciąż ma wielki potencjał rozwojowy. Obroty rosyjskiej branży gastronomicznej w 2013 r osiągnęły 1,13 bln rubli (dziś to 20 mln dol. wtedy ok. 50 mld dol.) a co ważne każdego roku rosną o 4-5 proc..
Rosyjska kuchnia należy do najlepszych, ale i najdroższych na świecie. W latach 1990-tych w największych miasta pojawiły się firmowe budki oferujące potrawy z ziemniaków. Szybko zniknęły po pojawieniu się amerykańskich fast foodów.