– Idziemy w kierunku rozwiązań rynkowych. Będziemy powoli uwalniali ceny energii, by stworzyć impulsy dla wytwórców do inwestowania w moce – zapewniał wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz podczas Europejskiego Meetingu Gospodarczego.
Energetycy twierdzą, że przy niskich cenach nie opłaca im się inwestować. Uważają, że problem rozwiązałby tzw. dwutowarowy rynek mocy, gdzie klient płaciłby zarówno za energię, jak i za zarezerwowaną moc.
Rynek mocy nie podoba się wiceministrowi Pietrewiczowi, ale podoba premier Ewie Kopacz. W ubiegłym tygodniu zapowiedziała w Katowicach, że naprawa górnictwa zostanie zwieńczona przyjęciem dwóch ustaw: o rynku mocy oraz o inteligentnych sieciach energetycznych. Jej zdaniem powinny one być jednymi z pierwszych, którymi zajmie się nowy parlament.
Pietrewicz zaznacza, że jego opinia nie jest stanowiskiem resortu, ale podtrzymuje negatywne nastawienie do rynku dwutorowego. – On tylko wzmocniłby monopolistyczną pozycję sektora w gospodarce i dał kolejny tytuł do wzrostu cen energii – uważa Pietrewicz. Jego zdaniem alternatywą jest stopniowe odchodzenie od cen regulowanych (nadal ustalane są taryfy dla ludności). – Już dzisiaj można i trzeba wprowadzać tzw. strefy taryfowe z niższymi cenami w „dolinie" nocnej i wyższymi w szczycie – uważa Pietrewicz. – Dałoby to odbiorcom impuls motywujący do zarządzania ich zapotrzebowaniem na energię, a sektorowi wytwórczemu zachętę do budowania tzw. mocy regulacyjnych włączanych w razie awarii czy szczytowego zapotrzebowania.
Zdaniem Bolesława Jankowskiego, eksperta Krajowej Izby Gospodarczej, sprzeczne sygnały – mówienie o poddaniu sektora regulacji lub prawom rynku – prowadzą do wstrzymania inwestycji i likwidacji dużej części jednostek wytwórczych, a w rezultacie do kryzysu energetycznego. – Zadaniem rządu jest niedopuszczenie do takiej sytuacji, co wymaga modyfikacji zasad działania rynku energii – dodaje Jankowski.