Wśród inwestorów handlujących polską walutą zapanowała euforia. Za dolara płacono wczoraj rano niespełna 2,5 złotego. Staniały również inne waluty. Za franka płacono 2,15 zł, a za euro 3,6 zł. To najniższy kurs europejskiej waluty od początku 2002 r. Rekordy bije też warszawska giełda. WiG20 – jej najważniejszy indeks – ustanowił rekord wszech czasów. Najwyższe w historii były też notowania giełd w Rosji, Czechach, Chinach i Brazylii.
To wszystko głównie efekt oczekiwań na obniżkę stóp procentowych za oceanem. Amerykański bank centralny prawdopodobnie jutro obniży koszty kredytu, ponieważ chce ratować kraj przed recesją. To powoduje, że międzynarodowy kapitał szuka bardziej atrakcyjnych miejsc do inwestowania.
– Państwa nazywane rynkami wschodzącymi rozwijają się znacznie szybciej niż kraje rozwinięte, dlatego gdy Stanom Zjednoczonym grozi spowolnienie gospodarcze, inwestorzy przenoszą kapitał do takich krajów jak na przykład Polska – mówi „Rz” główny ekonomista UniCredit z Londynu Marco Annunziata.
Polska jest wyjątkowo atrakcyjnym krajem do lokowania kapitału, ponieważ mamy rosnące stopy procentowe i wysoki wzrost gospodarczy. Dzięki temu nasze obligacje są atrakcyjnie oprocentowane, a spółki giełdowe szybko się rozwijają. Zagraniczni inwestorzy chętnie więc kupują nasze papiery wartościowe, co powoduje wzmacnianie się złotego. Ekonomiści mówią, że trudno jest prognozować dalszy rozwój sytuacji. Ich zdaniem inwestorzy działają pod wpływem emocji.
– Wszystko oparte jest na założeniu, że gospodarka Stanów Zjednoczonych zwolni, ale nie wejdzie w recesję – mówi główny ekonomista Banku BPH Ryszard Petru. Jeżeli bowiem recesja dotknęłaby największej gospodarki, inwestorzy na całym świecie zaczęliby sprzedawać akcje i waluty, a kupowaliby bezpieczne obligacje amerykańskie. Uderzyłoby to też w warszawską giełdę i złotego.