Rz: Ministerstwo Skarbu poinformowało w miniony piątek, że odstępuje od umowy sprzedaży akcji PZU. W tym samym komunikacie nie wykluczyło wystąpienia o jej unieważnienie. Jak to rozumieć?
Paweł Szałamacha:
Nasze działanie daje skutek cywilno-prawny bardzo podobny do unieważnienia umowy, pozostawiając następcom w ministerstwie dodatkowy ruch. W ten sposób zyskujemy tyle, że w przypadku odstąpienia z powodu naruszenia przez Eureko samej umowy ciężar dowodu jest przerzucany na stronę przeciwną.
Dlaczego jako powód odstąpienia od umowy wybraliście kwestię właściwości sądu, która jest może najbardziej nośna społecznie, ale pod względem prawnym może budzić wątpliwości? Żeby odstąpić od umowy, trzeba wcześniej udowodnić inwestorowi niewykonanie zobowiązania.
Mamy dowód: Eureko zobowiązało się prawować przed sądem polskim, a tego nie zrobiło. Rozważaliśmy też oczywiście inne podstawy. Jednak kwestia arbitrażu jest najbardziej ewidentnym naruszeniem umowy, długotrwałym i uporczywym. Żadne państwo nie może akceptować tego, że jego instytucje sądowe są omijane, a jego kontrahenci prowadzą grę jurysdykcjami. W prowadzonych przez nas sporach m.in. z Lutzem Schaperem czy Vivendi doszło do arbitrażu dopiero po wyczerpaniu krajowej drogi sądowej. Nie pozwolimy na to, by omijano polskie instytucje sądowe i przenoszono spór na forum bardziej przyjazne korporacjom. Jestem przekonany, że gdyby Eureko wytoczyło powództwo w Polsce zgodnie z umową prywatyzacyjną, sąd stwierdziłby, że nie istnieje obowiązek sprzedaży akcji na rzecz Eureko. Eureko to wie i dlatego omija polskie sądy.