Około 200 mln zł – tyle wynosi oferta szkockiej Gibson Group za wycenioną na 111,5 mln zł kopalnię Silesia w Czechowicach-Dziedzicach – dowiedziała się „Rz”.
To bardzo dużo, zważywszy, że Silesia przynosi 30 mln złotych strat rocznie i wymaga inwestycji w wysokości 0,5 mld zł. Ale kopalnia jest łakomym kąskiem – jej zasoby węgla wynoszą 500 mln ton, które starczą na kilkadziesiąt lat eksploatacji.
Tyle że właścicielowi Silesii – Kompanii Węglowej – szczodra oferta Szkotów podoba się coraz mniej. GG do tej pory nie przedstawiła gwarancji bankowych na pokrycie zaproponowanej kwoty. Są one dla KW tym istotniejsze, że aktywa Gibson Group wynoszą jedynie 178 tys. zł. – Nawet gwarancja na 4 mln zł wadium została podważona, dlatego czekamy tylko do końca lutego – mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii.
– Zdążymy. Pieniądze już czekają – zapewnia Tom Gibson, szef szkockiej firmy. – Dokumenty są prawie gotowe – dodaje Kazimierz Żyrek, wiceprezes GG International (spółki powołanej do kupna Silesii), były szef „Solidarności” w czechowickiej kopalni. To zresztą sami związkowcy ściągnęli Gibsona do Polski i jeszcze przed przetargiem rozmawiali z nim o pakiecie socjalnym (dodatkowe zatrudnienie 500 osób z rodzin załogi, gwarancja płac).
Jeśli transakcja dojdzie do skutku, będzie to pierwsze w historii przejęcie przez prywatną firmę działającego zakładu wydobywczego wraz z pracownikami. A tym na inwestorze zależy – bo jeśli Kompania nie sprzeda swej najmniejszej kopalni, to po prostu ją zamknie, by nie generowała kolejnych strat.