Flota na Bałtyku musi stanąć

Zakaz połowu dorszy. Rybacy chcą ”zamknięcia Bałtyku” na dwa lata

Publikacja: 11.04.2008 06:31

Flota na Bałtyku musi stanąć

Foto: Rzeczpospolita

Polscy rybacy nie uczą się na błędach – w tym roku, podobnie jak w poprzednim, przekroczyli limity połowu dorszy. – Flota musi stanąć. To jest być albo nie być dla polskiego rybołówstwa – obwieścił wczoraj na konferencji prasowej wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke. Dziś w Ustce taką informację przekaże rybakom.

Nie przyjmą jej źle. Okazuje się, że oni sami namawiali ministra do wprowadzenia zakazu. – Jesteśmy za tym, by jak najszybciej przerwać połowy i rozpocząć w Unii Europejskiej rozmowy o zmianie polityki na Bałtyku – zapewnia Kazimierz Wojnicz, prezes Krajowej Izby Producentów Ryb.

Na tym nie koniec – wiceminister Plocke zamierza w poniedziałek na spotkaniu unijnych ministrów w Luksemburgu zaproponować wprowadzenie dwuletniego zakazu połowu dorszy na Morzu Bałtyckim. Wtedy nie mogłyby ich łowić wszystkie kutry – nie tylko te z Polski. – Pochwalam taki zabieg – przytakuje ministrowi Grzegorz Hałubek, wiceprezes Polskiego Związku Rybaków.

Obecna postawa polskich rybaków całkowicie różni się od ubiegłorocznych protestów, które wybuchły po nałożeniu w lipcu przez Komisję Europejską restrykcji na bałtyckie połowy. Unijni komisarze znowu są na polskim wybrzeżu. Odkryją to, o czym wie już polskie ministerstwo: nielegalne połowy sięgają 90 proc. oficjalnych statystyk. Dane za pierwszy kwartał pokazują, że w tym okresie na wschodnim Bałtyku nasi rybacy wyłowili 3,2 tys. ton dorszy. Stanowi to 31 proc. dopuszczalnej kwoty na cały rok. Jednak według Brukseli, łącznie z połowami nielegalnymi, kwotę wyczerpali już w 60 proc.

Rybacy popierają przerwanie połowów, bo nikt już nie chce kupować polskich dorszy. Kilogram tej ryby kosztuje ok. 4 zł. Rok temu było to dwa, a nawet trzy razy więcej. – Na polskim rynku dorsza jest bardzo dużo, bo Francja i Niemcy boją się kupować ryby z nielegalnych połowów – tłumaczy Kazimierz Plocke.

Ministerstwo Rolnictwa przygotowuje już rekompensaty dla polskich rybaków. Mają dostawać pomoc de minimis – 7,5 tys. euro raz na trzy lata. Jeśli Polsce uda się przekonać inne państwa nadbałtyckie do zamknięcia morza dla kutrów dorszowych, to Bruksela przyjmie specjalny program pomocy i zwiększy odszkodowania. Pomysł zamknięcia Bałtyku promowała wcześniej Międzynarodowa Rada Morza (ICES).

Zakaz połowu dorszy może uderzyć w niektóre przetwórnie ryb. W kraju działa 270 takich firm, ale tylko jedna znalazła się w kłopotach po wprowadzeniu zakazu połowu dorsza w ubiegłym roku. – Musimy uciekać od dorsza, nie mamy innych możliwości – mówi Jerzy Safader z Polskiego Stowarzyszenia Przetworców Ryb.

Polscy rybacy nie uczą się na błędach – w tym roku, podobnie jak w poprzednim, przekroczyli limity połowu dorszy. – Flota musi stanąć. To jest być albo nie być dla polskiego rybołówstwa – obwieścił wczoraj na konferencji prasowej wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke. Dziś w Ustce taką informację przekaże rybakom.

Nie przyjmą jej źle. Okazuje się, że oni sami namawiali ministra do wprowadzenia zakazu. – Jesteśmy za tym, by jak najszybciej przerwać połowy i rozpocząć w Unii Europejskiej rozmowy o zmianie polityki na Bałtyku – zapewnia Kazimierz Wojnicz, prezes Krajowej Izby Producentów Ryb.

Biznes
Rekordowa liczba bankructw dużych firm na świecie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Święta spędzane w Polsce coraz popularniejsze wśród zagranicznych turystów
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki