Poprawa pogody oraz bliskość długiego weekendu ożywiły rynek mięsny. Zakłady przetwórcze przyspieszają przerób, licząc się ze zwiększonym zapotrzebowaniem na wyroby, a to nie sprzyja stabilizacji cen. Za surowiec już płaci się więcej niż w poprzednich tygodniach i nic nie wskazuje na to, że w maju ceny spadną.
Najbardziej drożeją tłuszcze – słonina, skórki, podgardla, no i głowy, które zazwyczaj zalegały magazyny i kosztowały ok. 70 gr za kilogram. Teraz trzeba płacić za nie drugie tyle, a te na eksport zdrożały do 2 zł, bo jest na nie popyt w Chinach. Szaleństwo cenowe tych asortymentów może skończyć się dopiero po olimpiadzie. Chiny ściągają też dostawy z Zachodu, gdzie wieprzowina również zaczęła drożeć. To oznacza, że import mięsa, który hamował nadmierny wzrost cen surowca krajowego, będzie mniej opłacalny.
W takiej sytuacji krajowe ubojnie zareagują prawdopodobnie podwyżkami cen półtusz i elementów do przerobu. Na dobre ruszył również eksport na Ukrainę. – Wszystko to oznacza, że tworzy się na rynku przestrzeń do wzrostu cen – mówi Dariusz Stawski z Agro-Bis. Tanieje drób. Silny złoty osłabia opłacalność eksportu. Drobiarze coraz więcej sprzedają na rynku krajowym, a to oznacza, że trzeba konkurować ceną.
Ta sytuacja jednak, jak podkreślają eksperci, nie musi oznaczać wyraźnych obniżek. Zależy to również od notowań wieprzowiny, gdyż przy większych różnicach cen mięsa stosuje się je zamiennie. Poprawa pogody zbija ceny nowalijek. Mniej będziemy płacić za sałaty, szczypiorek, pomidory. Tańsze będą też pieczarki, bo w maju nie mają wzięcia.