Forsa to nie wszystko

Są pieniądze, jest towar do przeładunku, ale brakuje terenów do budowy kolejowych terminali intermodalnych

Aktualizacja: 17.06.2009 12:18 Publikacja: 11.06.2008 12:31

Polzug powiększył terminal we Wrocławiu z 15 do 45 tys, mkw. Nowe budują m.in. PCC Containers i Trad

Polzug powiększył terminal we Wrocławiu z 15 do 45 tys, mkw. Nowe budują m.in. PCC Containers i Trade Trans

Foto: Polzug

W połowie czerwca Polzug otworzy we Wrocławiu zmodernizowany terminal intermodalny. Już teraz takich placówek potrzeba dużo więcej, ale w najbliższych miesiącach nikt nie zapowiada kolejnych tego typu uroczystości.

– Planujemy budowę i modernizację terminali od kilku lat. Znaleźliśmy tereny, do których jest dostęp zarówno od strony torów, jak i drogi, ale nie można ich kupić. Takie tereny są trudne do znalezienia i dlatego inwestycje się odwlekają – tłumaczy Janusz Skinder, członek zarządu firmy Polzug. – Są to poważne pieniądze. Metr kwadratowy gruntu kosztuje do 150 zł, a pod terminal potrzeba 15 ha, czyli za samą ziemię można zapłacić nawet ponad 22 mln zł. Do tego trzeba dodać wydatki na utwardzenie terenu i wyposażenie – jedna suwnica bramowa kosztuje 4 mln euro – wylicza.

Polzug przygotował pieniądze i nie wyciągał ręki po państwowe. Własne środki ma także PCC Intermodal i też nie może kupić gruntów. – Mam pieniądze, wybrane działki, ale pas kilkuset metrów kwadratowych tuż przy torach należy do PKP i zanim wszystkie spółki państwowego przewoźnika się wypowiedzą, czy jest on im potrzebny, mija wiele miesięcy – mówi Dariusz Stefański, prezes PCC Intermodal. Jego firma rok temu zapowiadała otwarcie sieci terminali, ale do tej pory, jeżeli chodzi o infrastrukturę, niewiele się zmieniło.

Prezes Stefański ocenia, że sieć terminali zbuduje dopiero w 2011 roku, a zleceń już teraz stale przybywa. – W ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku moja spółka przewiozła 10 300 kontenerów 40-stopowych. To o 200 procent więcej niż rok wcześniej – opowiada Dariusz Stefański. Dodaje, że kontenerowy terminal w Sławkowie już się zapchał i w tej sytuacji musi korzystać z pobliskiego terminalu PTK Holding w Gliwicach.

W ostatnich sześciu latach kolej zwiększyła dwukrotnie przewozy kontenerów, ale gdyby w kraju miała terminale przeładunkowe, wzrost byłby jeszcze szybszy.

W gdyńskim BCT, który przeładował w ub.r. najwięcej kontenerów spośród wszystkich polskich portów, kolej przewiozła niecałe 15 procent pudeł. Resztę obsłużyły ciężarówki, których przyjeżdża ponad tysiąc dziennie. Przedstawiciel BCT dodaje, że 30 lat temu kolej transportowała 80 procent pojemników. Jednym z powodów spadku popularności kolei jest brak kolejowych terminali kontenerowych. Na 1000 km torów w Polsce przypada 0,5 terminalu, gdy w Europie Zachodniej średnia to blisko 2 terminale. Rzadko rozmieszczona sieć utrudnia przewozy kontenerów. Odległość pomiędzy terminalami w Polsce wynosi 700 km, gdy w Rumunii jest to 500 km, a w Niemczech 300 km. Na dodatek działające w Polsce terminale są zbyt małe, a przez to drogie i czasochłonne w obsłudze.

Prezes Spedcontu, jednego z największych w Polsce kolejowych przewoźników kontenerów, podaje, że w BCT są trzy tory mieszczące zaledwie 15 wagonów każdy. Witkowski uważa, że powinien być jeden na 45 wagonów (ok. 600 m długości), co przyspieszyłoby załadunek pociągów. Dodaje, że nawet najnowszy nad Bałtykiem morski terminal kontenerowy DCT Gdańsk ma tylko jeden tor do załadunku pociągów.

Z braku terminali z prawdziwego zdarzenia budowane są tymczasowe. Dariusz Stefański podaje przykład takiego punktu przeładunkowego w Brzegu Dolnym niedaleko Wrocławia, którego tory mają długość 150 m. – To bocznica, a nie terminal. Aby rozładować pociąg, musimy go dzielić na trzy części, co nieco trwa. Na kontenery jest mało miejsca, bo plac ma powierzchnię tylko 6 tys. mkw. – mówi. Dodaje, że nawet nowy terminal PTK Holding w Gliwicach nie spełnia wszystkich potrzeb. – Okazało się, że jego tory mają długość 575 m, a nie 600 m, więc nadal tracimy czas na rozłączanie i przetaczanie wagonów, aby wszystkie rozładować. Nawet funkcjonujący od 20 lat Polzug nie ma porządnych terminali. – Jako pierwsi w Polsce budowaliśmy terminale na terenach kolejowych, ale po dziesięciu latach funkcjonowania są one zbyt małe – przyznaje Janusz Skinder. Specjaliści z branży twierdzą, że tylko łódzki terminal Spedcontu zasługuje na miano intermodalnego.

W połowie czerwca Polzug otworzy we Wrocławiu zmodernizowany terminal intermodalny. Już teraz takich placówek potrzeba dużo więcej, ale w najbliższych miesiącach nikt nie zapowiada kolejnych tego typu uroczystości.

– Planujemy budowę i modernizację terminali od kilku lat. Znaleźliśmy tereny, do których jest dostęp zarówno od strony torów, jak i drogi, ale nie można ich kupić. Takie tereny są trudne do znalezienia i dlatego inwestycje się odwlekają – tłumaczy Janusz Skinder, członek zarządu firmy Polzug. – Są to poważne pieniądze. Metr kwadratowy gruntu kosztuje do 150 zł, a pod terminal potrzeba 15 ha, czyli za samą ziemię można zapłacić nawet ponad 22 mln zł. Do tego trzeba dodać wydatki na utwardzenie terenu i wyposażenie – jedna suwnica bramowa kosztuje 4 mln euro – wylicza.

Pozostało 80% artykułu
Biznes
Stare telefony działają cuda! Dołącz do akcji T-Mobile i Szlachetnej Paczki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Biznes
Jak skutecznie chronić rynek Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku