Dzień prawdy dla polskich stoczni

Unijna komisarz spotkała się ze stoczniowcami. Ale na zmianę terminu prywatyzacji zakładów nie ma co liczyć

Publikacja: 26.06.2008 04:50

Dzień prawdy dla polskich stoczni

Foto: Reuters

Polscy stoczniowcy dziękowali Brukseli za zmuszenie polskiego rządu do prywatyzacji nadmorskich zakładów. I prosili o łagodność przy ocenianiu dziś planów restrukturyzacji.

Okolice budynku Komisji Europejskiej w Brukseli często są widownią demonstracji rozgoryczonych pracowników zakładów, którym grożą zwolnienia z powodu stosowania sprawiedliwych rynkowych reguł Unii Europejskiej. Wczorajsza manifestacja polskich stoczniowców była jednak wyjątkowa. Po raz pierwszy demonstrantów dopuszczono pod same drzwi Komisji Europejskiej, choć ze względów bezpieczeństwa manifestacja powinna zatrzymać się na pobliskim rondzie Schumana.

Precedensem było też to, że do stoczniowców z Gdańska wyszła Neelie Kroes, unijna komisarz ds. konkurencji, będąca postrachem wszelkich karteli i nieudolnych firm dotowanych przez państwa. Prowadzona pod ramię przez jednego ze związkowców przemówiła do demonstrujących.

Na tym jednak magia „Solidarności” może się skończyć. Komisja Europejska jest nieugięta. – W czwartek, 26 czerwca, muszę dostać od polskiego ministra plany restrukturyzacji wszystkich stoczni. Czekamy już ponad cztery lata – przypomniała robotnikom komisarz. Jej cierpliwość została wystawiona przez poprzednie rządy na wyjątkową próbę, co przyznają sami związkowcy. – Przecież ona żąda tylko wykonania planów, które obiecywały same polskie rządy. Naszym nieszczęściem jest, że ciągle zmienia się władza. Ale Brukseli to nie obchodzi – mówił „Rz” Marek Lewandowski z sekcji okrętowej NSZZ „Solidarność”.

Sytuację utrudnia także postawa samych związków. W Brukseli osobno protestowały grupy z Gdańska, a osobno z Gdyni i Szczecina. Tej pierwszej nie podoba się pomysł łączenia sprywatyzowanego już przez ukraiński Donbas Gdańska z Gdynią. – Zachowują się jak starszy brat, który się boi, że przez nowo narodzone dziecko rodzice będą na niego mniej łożyć – komentował Janusz Śniadek, przewodniczący NSZZ „Solidarność”.

Kiedy związkowcy protestowali w stolicy Belgii, w Polsce rząd i opozycja przerzucały się oskarżeniami o to, kto doprowadził stocznie na skraj bankructwa. Najpierw prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że PO i premier Donald Tusk przez swoją bierność „zawalili sprawę”. – Pan Aleksander Grad pojechał w sprawie stoczni do Brukseli po ośmiu miesiącach władzy – mówił. Zbigniew Chlebowski z PO nazwał te wypowiedzi skandalicznymi, twierdząc, że mogą zaszkodzić toczącym się wczoraj przez cały dzień negocjacjom z potencjalnymi inwestorami. I postraszył kontrolą NIK, która ma zbadać sytuację w polskich stoczniach w latach 2005 – 2007. Swoje trzy grosze dorzuciła też lewica, domagając się, by Sejm specjalną uchwałą wsparł demonstrujących w Brukseli związkowców.

– Do dziś czekamy na programy restrukturyzacji – mówi „Rz” Maciej Wewiór, rzecznik MSP. Plany dla Stoczni Gdynia i Gdańsk przygotowuje ukraiński ISD Polska, który już jest właścicielem gdańskiego zakładu, a swoje zaangażowanie w obie firmy uzależnia od akceptacji KE dla planów połączenia obu stoczni. Do Agencji Rozwoju Przemysłu, która razem z Korporacją Polskie Stocznie jest większościowym udziałowcem szczecińskiego zakładu, wpłynął podobny dokument dla Stoczni Szczecińskiej Nowej przygotowany przez Mostostal Chojnice. Plan restrukturyzacji tego zakładu ma też złożyć norweski Ulstein Werft.

Choroba polskich stoczni to niska wydajność, trzy razy niższa od średniej europejskiej. Miernikiem tego jest liczba roboczogodzin zużyta na wyprodukowanie jednej tony przeliczeniowej wynoszącej od 15 – 20 godzin. Chińscy stoczniowcy zarabiają 2 dolary dziennie, ale mają jeszcze bardzo niską wydajność, rzędu 100 roboczogodzin na CGT, czyli tonę przeliczeniową. Stocznie niemieckie osiągnęły już 9 – 10 roboczogodzin na CGT. Polskie stocznie ze wskaźnikiem 30 – 40 roboczogodzin są po prostu niewydajne. To można zmienić, ale poprzez miliardowe inwestycje.

a.mac.

Polscy stoczniowcy dziękowali Brukseli za zmuszenie polskiego rządu do prywatyzacji nadmorskich zakładów. I prosili o łagodność przy ocenianiu dziś planów restrukturyzacji.

Okolice budynku Komisji Europejskiej w Brukseli często są widownią demonstracji rozgoryczonych pracowników zakładów, którym grożą zwolnienia z powodu stosowania sprawiedliwych rynkowych reguł Unii Europejskiej. Wczorajsza manifestacja polskich stoczniowców była jednak wyjątkowa. Po raz pierwszy demonstrantów dopuszczono pod same drzwi Komisji Europejskiej, choć ze względów bezpieczeństwa manifestacja powinna zatrzymać się na pobliskim rondzie Schumana.

Pozostało 85% artykułu
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Polska kupiła kolejne nowoczesne bezzałogowce w USA i... sprzedaje bezzałogowce obserwacyjne Malezji