Na piątek planowane jest spotkanie szefowej resortu rozwoju regionalnego Elżbiety Bieńkowskiej z wiceminister finansów Elżbietą Suchocką-Roguską. Bieńkowska chce przekonać resort finansów do zgody na wypłacanie zaliczek firmom realizującym projekty unijne. To dla resortu rozwoju sprawa priorytetowa, od której zależy, czy Polsce uda się wykorzystać w 2009 roku planowane 16,8 mld zł unijnej pomocy.

Zaliczki dla przedsiębiorców mają wahać się od 5 do 20 proc. przyznanego grantu. Inne zmiany, które jeszcze w styczniu chce wprowadzić MRR, to podwyższenie do 4 mln zł progu, od którego wymagane jest od przedsiębiorcy dodatkowe – oprócz wekslowego – zabezpieczenie wykonania projektu. Obecnie pułap ten wynosi 1 mln zł wartości projektu.

Ministerstwo Finansów uważa, że zaliczki to ryzykowne rozwiązanie. Wypłacanie dotacji z góry może bowiem się okazać zbyt dużym obciążeniem dla budżetu państwa. MRR odpowiada, że na kontach w NBP do marca znajdzie się nieco ponad 6 mld euro zaliczki z Komisji Europejskiej (ok. 25 – 26 mld zł), które można wykorzystać m.in. na zaliczki na projekty unijne.

Obecnie system dotacji dla firm opiera się na refundacjach. Przedsiębiorca może się ubiegać o zwrot poniesionych z własnej kieszeni kosztów. W czasie kryzysu gospodarczego firmy mają jednak coraz więcej problemów ze zdobyciem kredytów na sfinansowanie wkładu własnego.

Zmiany proponowane przez resort rozwoju mają dotyczyć także dotacji dla firm udzielanych z programów regionalnych. Z deklaracji samorządowców wynika jednak, że wiele regionów pozostanie przy systemie refundacji. – System zaliczek bardzo obciążyłby nas biurokratycznie. Tym bardziej że duża część udzielanego przez nas wsparcia to dotacje na zakupy inwestycyjne, których rozliczenie jest dość proste. Dostęp do kredytów chcemy ułatwić poprzez wsparcie funduszy pożyczkowych i poręczeniowych – mówi Leszek Wojtasiak, wicemarszałek Wielkopolski.