– U nas zostanie ok. 4 mln ton – przyznaje Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej (KW). Według szacunków „Rz” w całej branży zapasy węgla kamiennego w 2009 r. wyniosą ok. 7 mln ton (to roczne wydobycie dwóch kopalń). Przy zapotrzebowaniu energetyki na paliwo rzędu 44 mln ton rocznie to zapas na ok. 50 kolejnych dni.
Związkowcy nie mają więc w rozmowach płacowych takich argumentów jak rok temu, gdy popyt przewyższał podaż. Wtedy dodatkowo cena węgla na świecie rosła. Dziś ceny w portach europejskich to ok. 60 dol. za tonę, więc import ok. 10 mln ton się utrzyma, a na placach polskich kopalń zostaną miliony ton surowca. Nie sprzeda się go za granicę, bo to opłacalne przy cenie ok. 95 dol.
Koksownie zaś nie potrzebują tyle surowca co kiedyś, bo trwa dekoniunktura na stal. Spada też popyt na prąd i ciepło, więc branża energetyczna może ograniczyć jej produkcję. Zdaniem energetyków to argument, by kopalnie obniżyły podniesione o ponad 40 proc. ceny. – Zapasy są wyższe od wymaganych ustawą (na 30 dni – przyp. red.)– potwierdza Paweł Smoleń, prezes Vattenfall Heat Poland. – Kończy się sezon grzewczy, popyt na węgiel będzie mniejszy – podkreśla.
Z danych Agencji Rozwoju Przemysłu wynika, że w styczniu 2009 r. w porównaniu ze styczniem 2008 r. produkcja energii spadła o 3,5 proc. To oznacza, że elektrownie zużyły ok. 1,5 mln ton mniej węgla.
– Elektrownie nauczone ubiegłorocznym doświadczeniem (wtedy brakowało węgla – przyp. red.) zabezpieczyły zapasy, więc faktycznie, nie brakuje nam paliwa – przyznaje Jan Kurp, szef Południowego Koncernu Energetycznego z grupy Tauron. – Rozmowy ze spółkami węglowymi na temat obniżek cen są trudne, bo import paliwa do elektrowni na Śląsku jest ciągle nieopłacalny. Nie rezygnujemy jednak, bo uważamy, że górnicy powinni reagować na otoczenie biznesowe i na to, co się dzieje na rynku – dodaje.