Takie dramatyczne dane ogłosił publicznie Władimir Ponomiariow, wiceprezydent Stowarzyszenie Budowniczych Rosji. Katastrofalna sytuacja w rosyjskim budownictwie związana jest z zadłużeniem firm, brakiem dostępu do kredytów, upadkiem popytu na nowe nieruchomości, szczególnie mieszkania oraz zamrożeniem wielu inwestycji rządowych i regionalnych.
Według ekspertów fala bankructw na rynku budowlanym jest kwestią miesiąca – dwóch. Uratują się tylko firmy mało zadłużone lub wpisane na listę przedsiębiorstw, które dostaną pomoc rządową.
Walerij Barniniec dyrektor agencji nieruchomości Doki uważa, że rząd jak najszybciej powinien wykupić tanie mieszkania nie tylko u dużych, ale także średnich i małych deweloperów. Premier Władimir Putin zapowiada takie działania od początku roku, ale dotąd nie zrobił nic. Podobnie mówił mer Moskwy Jurij Łużkow, który zapewniał, że miasto wykupi od firm zbudowane tanie mieszkania. Dopóki nie zorientował się, jak duży deficyt stolica będzie miała w tym roku.
Aby znaleźć klientów deweloperzy obniżają ceny nawet o połowę, co doprowadza firmy do upadku. W końcu tygodnia największy rosyjski deweloper, Grupa PIK, ogłosiła, że zwolniła już 2500 pracowników (ok. jednej trzeciej). W minionym roku PIK miał o 38 proc. niższe przychody (wyniosły 1,43 mld dol.) oraz stratę netto 167 mln dol. ( w 2007 r. był zysk netto 329 mln dol. ). – PIK to nasz największy deweloper i jego sytuacja będzie miała znaczący wpływ na cały rosyjski rynek nieruchomości – oceniał w rozmowie z „Rz” Dmitrij Chamrakułow, analityk Banku Moskwy.
PIK należy do dwóch najmłodszych rosyjskich miliarderów: 40-letniego Kiriła Pisariowa i 39-letniego Jurija Żukowa. Trzy lata temu firma stała się znana w całej Europie przy okazji wejścia na giełdę. Publiczna oferta była największą w historii branży nieruchomości w Europie. Młodzi biznesmeni sprzedali 15 proc. akcji PIK za 1,85 mld dol., z czego 900 mln dol. przypadło im do podziału. Spółka została wyceniona na 12,3 mld dol.