- Przed rokiem letnie wycieczki kupowano zimą lub wczesną wiosną. Teraz klienci przesuwają decyzję na ostatni moment – mówi dyrektor sprzedaży i marketingu biura podróży Itaka Piotr Henicz. Dlatego w ofercie biur jest mnóstwo wycieczek, które miały się sprzedać już dawno temu. Firmy się ratują, tnąc ceny, proponując niekiedy wyjazdy poniżej kosztów: dwa tygodnie temu jeden z dużych touroperatorów oferował tygodniowy pobyt na Krecie za 480 zł.
Dlatego słaby złoty wcale nie musi przeszkodzić Polakom w spędzeniu wakacji za granicą. Choć euro w porównaniu z początkiem czerwca 2008 roku zdrożało o jedną trzecią, biura turystyczne podniosły ceny wycieczek tylko o 7 – 15 proc.
A kto już teraz zdecyduje się na wakacyjny wyjazd, może zapłacić mniej niż w 2008 r. W piątek biura miały w ofercie tygodniowy wyjazd na Rodos za 840 zł (930 zł w czerwcu 2008 r.), na Kretę za 1490 zł (rok temu 1660 zł) czy do Turcji za 980 zł (spadek z 1040 zł).
Skąd tak niskie ceny? Tour-operatorzy przestrzelili plany sprzedaży. Gdy w 2007 r. szykowali oferty, zakładali, że boom na ich usługi potrwa. Zamawiając miejsca w hotelach i samolotach, nie przewidzieli kryzysu.
Dlatego biura intensywnie renegocjują stawki za transport i noclegi. – Koszty przelotów udaje się zbić o 10 – 20 proc., ceny miejsc w tańszych hotelach nawet o 30 – 40 proc. – twierdzi dyrektor Centrum Turystyki Wyjazdowej Orbis Travel Jarosław Mojzych. Nie równoważy to kosztu osłabienia złotego, ale pozwala przy niższej marży utrzymać cenę.