Tak wynika z najnowszych prognoz dotyczących cen kontraktowych węgla koksującego, przygotowanych przez koncern Macarthur Coal. Ta australijska firma należy do największych na świecie eksporterów surowca.
– Ceny węgla koksującego trudno jest teraz przewidzieć. Wszystko zależy od popytu na stal i kursu dolara, bo w tej walucie surowiec jest kontraktowany – mówi dr inż. Urszula Ozga-Blaschke z Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią krakowskiej PAN. – W ubiegłym roku ceny węgla były tak zmienne, że żadna z prognoz nie okazała się trafna – dodaje.
W 2008 r. cena węgla koksującego, i to w kontraktach, po raz pierwszy przekroczyła 300 dol. za tonę – i to bez opłat frachtowych. Jednak z czasem, gdy spadał popyt na stal, do której produkcji bazą jest węgiel koksujący, cena surowca gwałtownie spadła, już o ponad 50 proc.
– Poprawia się jednak powoli sytuacja w Chinach i Japonii. Chiny importują teraz więcej węgla niż w czwartym kwartale ubiegłego roku, więc rynek Pacyfiku nieco się ruszył. Na przykład Australia problemu ze zbytem nie ma – tłumaczy Ozga-Blaschke.
Inaczej jest w Europie. Największy producent węgla koksującego na naszym kontynencie – Jastrzębska Spółka Węglowa – wciąż ma problemy ze zbytem. Sześć kopalń JSW ma już w zapasie 1,5 mln ton niesprzedanego paliwa (spółka szacuje, że jej tegoroczne przychody ze sprzedaży mogą być nawet o 2 mld zł niższe; w 2008 r. wyniosły 6 mld zł), pełne są też place koksowni – odbiorców tego węgla.