Szefowa ukraińskiego rządu zapewniała wczoraj w Kijowie, że w czasie najbliższej zimy nie powtórzy się sytuacja z ostatnich dwóch lat, kiedy to w efekcie konfliktu na linii Moskwa – Kijów Europie brakowało gazu ziemnego.
Te deklaracje to efekt uzgodnień Julii Tymoszenko i Władimira Putina w kluczowych kwestiach dotyczących zakupu gazu rosyjskiego przez Ukrainę i warunków tranzytu surowca przez ten kraj. Rozmowy odbyły się we wtorek w Gdańsku, a wczoraj premier Tymoszenko przedstawiła ich rezulataty rządowi. Poinformowała, że Rosja się zgodziła, by Ukraina nie tylko w tym roku, ale i w przyszłym kupiła mniej surowca, niż wstępnie zamówiła.
Na dodatek władze w Moskwie przystały na podwyżkę opłat – i to o 65 – 70 proc. – za tranzyt paliwa ukraińskimi gazociągami do Europy (w tym i Polski). To szczególnie ważne, bo zwykle stawka za tranzyt była jedną ze spornych kwestii między obydwoma krajami. Rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow potwierdził, że koncern prognozuje, iż w przyszłym roku opłata ta wyniesie 2,56 – 2,7 dol. za 1000 m. sześc. gazu na 100 km. Będzie więc porównywalna z zachodnioeuropejskimi.
Optymizmowi premier Tymoszenko sprzyja także fakt, że w ukraińskich podziemnych magazynach jest już 25 mld m sześc. surowca, podczas gdy dla zapewnienia nieprzerwanych dostaw dla Europy potrzeba 28 mld m sześc.
Poza tym dzięki pomocy finansowej z Unii Ukraina jest w w stanie na bieżąco regulować płatności za rosyjski gaz. Szefowie koncernu Naftohaz już zapowiedzieli, że dziś wpłacą na konto Gazpromu 667 mln dolarów za paliwo odebrane w sierpniu (termin płatności mija w poniedziałek).