Żeby wyjaśnić wszystkie wątpliwości i obalić mity, które narosły wokół tego zjawiska, potrzebna jest sprawniejsza komunikacja między uczestnikami nowego systemu a środowiskiem aptekarskim. To najważniejsza konkluzja, do jakiej doszli uczestnicy debaty “Dystrybucja bezpośrednia leków – szanse i zagrożenia”, jaka odbyła się wczoraj pod patronatem “Rzeczpospolitej”. Debata stwarzała szansę na taką właśnie wymianę zdań, niestety, zaproszony przedstawiciel Naczelnej Rady Aptekarskiej nie pojawił się na spotkaniu.
Dystrybucja bezpośrednia polega na tym, że wybrane hurtownie stają się de facto firmami logistycznymi dostarczającymi leki danego producenta bezpośrednio do aptek, z pominięciem mniejszych dystrybutorów. W Wielkiej Brytanii ten system zdobył już ok. 50 proc. rynku. W Hiszpanii – ok. 20 proc. W Polsce wciąż jest nowinką. Jedyna firma, która wprowadziła go całościowo – dla wszystkich swoich leków – to koncern Astra Zeneca (3 proc. udziału w rynku). Uczestniczą w nim trzy hurtownie: PGF, Torfarm i Prosper. Także w marcu tego roku inny producent Sanofi Aventis uruchomił dystrybucję bezpośrednią do aptek dwóch leków we współpracy z ACP Pharma, Farmacol i Prosper.
[wyimek]12 tys. aptek uczestniczy dziś w jedynym w Polsce pełnym systemie dystrybucji bezpośredniej [/wyimek]
– Gdy ruszaliśmy z nowym systemem, istniała obawa, że może spowodować problemy z dostępnością leków. Okazały się jednak płonne. Wszystkie apteki współpracują z nami na jednakowych warunkach, niezależnie od tego, czy wcześniej miały jakiś związek z hurtownikami, z którymi mamy umowę – mówił podczas debaty Jerzy Garlicki, prezes Astra Zeneca Polska.
– Przeciwnicy systemu dystrybucji bezpośredniej jak dotąd nie sformułowali wobec niego zarzutów rzeczywiście związanych z ochroną pacjentów – dowodziła Paulina Kieszkowska-Knapik z kancelarii Baker & McKenzie. – Nie byłoby ku temu podstaw, wejście w życie nowego systemu nie spowodowało bowiem braku leków, które producent nie tylko musi, ale chce pacjentom dostarczać. Przecież na tym polega jego działalność. Zarzuty oponentów dotyczą więc w istocie obrony ich własnych interesów.