Na taką formę pomocy publicznej godzi się Bruksela. Projekty takie są dotowane przez państwo do 30 proc. – resztę płacą spółki węglowe. Tyle, że w dwóch ostatnich budżetach, choć zgoda UE była, pieniądze nigdy się nie znajdowały. A 2010 r. jest jak na razie ostatnim, w którym górnictwo z takiej formy pomocy może skorzystać.
Kwota, jaka znalazła się w projekcie przyszłorocznego budżetu jest o ponad połowę niższa niż ta, o którą wnioskował nadzorujący branżę resort gospodarki (w ubiegłym roku wnioskował o 400 mln zł, górnictwo nie dostało nic). A 400 mln zł to w kontekście kopalń węgla kamiennego to praktycznie nic. Wystarczy powiedzieć, że sama Kompania Węglowa (16 kopalń) musi wydawać na inwestycje łącznie ok. 1 mld zł rocznie. Ao rządowe dotacje będą się starać trzy spółki śląskie i zapewne lubelską Bogdanka.
– My wnioskowaliśmy w resorcie gospodarki o 300-400 mln zł – przyznaje Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.
Może się jednak zdarzyć, że Kompania dostanie to, co chciała. Przyznawanie dotacji odbywa się bowiem na zasadach konkursowych.
Szefowie spółek węglowych przyznają także, że będą zabiegać o to, by polski rząd postarał się o przedłużenie w Komisji Europesjkiej zgody na przedłużenie w czasie współfinansowania inwestycji początkowych w górnictwie z budżetu państwa.